środa, 23 lipca 2014

Markus Zusak „Złodziejka książek"


Pisząc o Psie Baskervillów wspominałam, że przeczytałam ostatnio dwie książki, które każdy czytał/zna/znać powinien bo należą do „kanonu”. Drugą z nich jest właśnie Złodziejka książek, która mimo że całkiem świeża (wydana po raz pierwszy chyba z 6 lat temu) już zdążyła uzyskać miano pozycji klasycznej. Czaiłam się na tę książkę od czasu jej wydania i dopiero teraz udało mi się ją przeczytać (dobrze, że koleżanki dostają książki w prezencie i chcą się dzielić :D).
            Historię Złodziejki, czyli Liesel Meminger poznajemy z perspektywy Śmierci, która towarzyszy dziewczynce od najmłodszych lat. Najpierw z jej życia znika ojciec, a jedyne związane z nim wspomnienie to słyszane wielokrotnie i niezrozumiałe słowo „komunista”. Na samym początku historii umiera brat Liesel, a matka oddaje ją do rodziny zastępczej i nigdy nie odpisuje na listy. Do końca opowieści zginie wiele osób z jej otoczenia, ale cóż w tym dziwnego skoro trwa wojna?
Złodziejka mimo niesprzyjających okoliczności i wszystkich złych rzeczy, które jej się przytrafiły, miała szczęście w życiu – spotkała dobrych, kochających ludzi, miała wspaniałych przyjaciół i, w końcu, miała książki. Wokół słów i ludzi kręci się całe jej życie, a wojna długi czas jest gdzieś w tle, nieodczuwalna w codzienności by nagle wkroczyć w nią z impetem zrzucanych bomb i przemarszów Żydów.
Złodziejka książek to opowieść o przyjaźni, miłości, lęku, szczęśliwych przypadkach oraz próbach zachowania godności i człowieczeństwa w ciężkich czasach. Bo jest tu zakazana przyjaźń Leisel i Maxa i (nie?)spełniona miłość Rudy’ego. Są Niemcy, który mimo że nie zgadzają się z ideologią nazistowską, krzyczą „Heil Hitler!” i próbują zapisać się do partii byle tylko była praca i spokój. Są Niemcy, którzy z nie swojej winy cierpią biedę i tacy co chowają Żydów w piwnicach lub rzucają im chleb. Jest papa, który kilkukrotnie uciekał śmierci spod kosy i szczęśliwie wracał do domu oraz Michael, który nie może pogodzić się z tym że przeżył. I tak można by wymieniać dalej…
Strasznie ładna to książka. I smutna, aż sobie popłakiwałam po kątach. Podobno film nie taki ładny. Już czeka więc niedługo się przekonam, ale najpierw muszę ochłonąć po lekturze.



Markus Zusak Złodziejka Książek, Nasza Księgarnia, s.494

3 komentarze:

  1. Zwróciłam uwagę na Twojego posta, bo sama dosyć niedawno miałam okazję przeczytać "Złodziejkę książek", co udokumentowałam recenzją na moim blogu :) Podobnie jak Ty, popłakałam się na tej książce, a jest to u mnie zdecydowanie niespotykana cecha ;)
    Jeśli byś chciała zapoznać się z moim zdaniem co do tej książki (i wielu innych) zapraszam Cię pod link: http://tellingthemthestory.blogspot.com/2014/07/jak-feniks-z-popioow-czyli-o.html .

    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgodzę się, ładna książka. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Film nie jest taki zły i całkiem sobie poradził w zestawieniu z książką i tak samo jak ona wycisnął ze mnie parę łez. :)
    Ale mimo wszystko, książka jest naj, naj, naj.

    OdpowiedzUsuń