Pisząc o Psie Baskervillów wspominałam, że przeczytałam ostatnio dwie
książki, które każdy czytał/zna/znać powinien bo należą do „kanonu”. Drugą z
nich jest właśnie Złodziejka książek,
która mimo że całkiem świeża (wydana po raz pierwszy chyba z 6 lat temu) już zdążyła
uzyskać miano pozycji klasycznej. Czaiłam się na tę książkę od czasu jej
wydania i dopiero teraz udało mi się ją przeczytać (dobrze, że koleżanki
dostają książki w prezencie i chcą się dzielić :D).
Historię
Złodziejki, czyli Liesel Meminger poznajemy z perspektywy Śmierci, która
towarzyszy dziewczynce od najmłodszych lat. Najpierw z jej życia znika ojciec,
a jedyne związane z nim wspomnienie to słyszane wielokrotnie i niezrozumiałe
słowo „komunista”. Na samym początku historii umiera brat Liesel, a matka
oddaje ją do rodziny zastępczej i nigdy nie odpisuje na listy. Do końca
opowieści zginie wiele osób z jej otoczenia, ale cóż w tym dziwnego skoro trwa
wojna?
Złodziejka mimo
niesprzyjających okoliczności i wszystkich złych rzeczy, które jej się
przytrafiły, miała szczęście w życiu – spotkała dobrych, kochających ludzi,
miała wspaniałych przyjaciół i, w końcu, miała książki. Wokół słów i ludzi
kręci się całe jej życie, a wojna długi czas jest gdzieś w tle, nieodczuwalna w
codzienności by nagle wkroczyć w nią z impetem zrzucanych bomb i przemarszów
Żydów.
Złodziejka książek to opowieść
o przyjaźni, miłości, lęku, szczęśliwych przypadkach oraz próbach zachowania godności
i człowieczeństwa w ciężkich czasach. Bo jest
tu zakazana przyjaźń Leisel i Maxa i (nie?)spełniona miłość Rudy’ego. Są Niemcy,
który mimo że nie zgadzają się z ideologią nazistowską, krzyczą „Heil Hitler!”
i próbują zapisać się do partii byle tylko była praca i spokój. Są Niemcy,
którzy z nie swojej winy cierpią biedę i tacy co chowają Żydów w piwnicach lub
rzucają im chleb. Jest papa, który kilkukrotnie uciekał śmierci spod kosy i
szczęśliwie wracał do domu oraz Michael, który nie może pogodzić się z tym że
przeżył. I tak można by wymieniać dalej…
Strasznie ładna to
książka. I smutna, aż sobie popłakiwałam po kątach. Podobno film nie taki ładny.
Już czeka więc niedługo się przekonam, ale najpierw muszę ochłonąć po lekturze.
Markus Zusak Złodziejka Książek, Nasza Księgarnia, s.494
Zwróciłam uwagę na Twojego posta, bo sama dosyć niedawno miałam okazję przeczytać "Złodziejkę książek", co udokumentowałam recenzją na moim blogu :) Podobnie jak Ty, popłakałam się na tej książce, a jest to u mnie zdecydowanie niespotykana cecha ;)
OdpowiedzUsuńJeśli byś chciała zapoznać się z moim zdaniem co do tej książki (i wielu innych) zapraszam Cię pod link: http://tellingthemthestory.blogspot.com/2014/07/jak-feniks-z-popioow-czyli-o.html .
Pozdrawiam! :)
Zgodzę się, ładna książka. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńFilm nie jest taki zły i całkiem sobie poradził w zestawieniu z książką i tak samo jak ona wycisnął ze mnie parę łez. :)
OdpowiedzUsuńAle mimo wszystko, książka jest naj, naj, naj.