piątek, 30 grudnia 2016

Jan Jakub Kolski "Jańcio Wodnik i inne nowele"


Są takie historie, które na długo zostają nam w głowie. Często na pierwszy rzut oka wydają się niepozorne, a jednak, po kilku miesiącach nadal o nich myślimy. Jańcia Wodnika Jana Jakuba Kolskiego dostałam na lipcowym spotkaniu blogerów książkowych w Sopocie. Jak na moje standardy, czyli książki leżące na półkach po kilka lat, tę przeczytałam prawie od razu, w sierpniu. Minęło więc już sporo czasu. A mimo to, kiedy otworzyłam książkę w przypadkowym miejscu, rzuciłam okiem, od razu, ze szczegółami przypominałam sobie każdą historię.

Jan Jakub Kolski kojarzony jest przede wszystkim ze swoich prac filmowych. Dla mnie był zawsze reżyserem Jasminum. Jego twórczość filmowa jest kameralna, nie każdemu będzie odpowiadał jej klimat. Myślę, że to samo można powiedzieć o jego prozie.

W zbiorze Jańcio Wodnik i inne nowele zebrano sześć tekstów. Początkowo myślałam, że tylko Jańcio ma swój filmowy odpowiednik, ale kiedy robiłam research okazało się, że chyba tylko jedno z opowiadań nie zostało sfilmowane. Nic dziwnego, czytając każde z nich czuło się, że to historie idealne do pokazania na ekranie.

Wszystkie historie ze zbioru dotyczą wsi. Nie jest to jednak radosna wieś z dziecięcych wspomnień, nie ma tu realizmu rodem z Chłopów. Wieś Kolskiego jest wsią magiczną i niesamowicie smutną, pełną przesądów i uprzedzeń. Przede wszystkim jednak jest magiczna.

Nie powiem chyba nic zaskakującego stwierdzając, że opowiadania czy nowele, nie są moją ulubioną formą prozy. Zanim zdążę wejść w świat, poznać bohaterów, opowieść się już kończy. Tutaj jednak nie mamy takiego problemu. Cały czas znajdujemy się w jednym świecie, nie wychodzimy z niego przechodząc od jednego opowiadania do drugiego. Teksty są na tyle długie, żeby nie pozostawiać niedosytu, a jednocześnie każde zdanie jest potrzebne, nie widać rozciągania na siłę.

Czytało mi się ten zbiór zaskakująco dobrze, chociaż nie powiem, że był to miło spędzony czas. Zdecydowanie nie jest to książka rozrywkowa. Jeżeli tylko tego szukasz w literaturze, omijaj opowiadania Kolskiego szerokim łukiem. Jednak każdemu spragnionemu dobrej, nostalgicznej polskiej prozy polecam w czystym sercem.

PS. Jeżeli ktoś z Was widział film na podstawie, któregoś z opowiadań to dawajcie znać czy warto!

Jan Jakub Kolski Jancio Wodnik i inne nowel, Latarnia, s.336

Książkę przeczytałam dzięki organizatorkom spotkania A może nad morze z książką...?  i Wydawnictwu Latarnia.

poniedziałek, 12 grudnia 2016

Na litewskiej prowincji... (Małgorzata Gutowska-Adamczyk "Fortuna i namiętności. Klątwa")

Póki pisałam pracę magisterską umiałam się zmotywować do napisania czegoś na blog. Myślałam, że jak już skończę ją pisać to będę miała więcej czasu i łatwiej będzie mi pisać. Okazało się wręcz przeciwnie. Kiedy napisałam pracę, opadła cała motywacja do czegokolwiek. Najchętniej po powrocie z pracy zawijam się w kocyk, siadam przed telewizorem i oglądam seriale. Książki oczywiście też czytam, chociaż głównie w drodze do pracy i z powrotem. 8  lub 9 godzin pracy umysłowej przy komputerze jest na tyle męczące, że czytanie wieczorem często jest zbyt wymagające. Wygląda na to, że rok zakończę wielkimi zaległościami blogowymi i nie dobiję do 52 przeczytanych książek. Ale szczerze mówiąc, trochę przestałam o tym myśleć i się przejmować ;)

***



Tekst o tej książce zaczynałam co najmniej 3 razy. Raz nawet udało mi się napisać dwa akapity, ale book jeden wie, gdzie ten tekst mi się zapodział. I strasznie żałuję, bo miałam wtedy dobry dzień i polot, a pisząc przypomniałam sobie dlaczego ta książka tak mi się podobała. A teraz muszę zaczynać od nowa i nie wiem czy dobrze mi wyjdzie. Mowa będzie oczywiście o Klątwie Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk.

Klątwa jest pierwszym tomem serii Fortuna i namiętności. Czytałam ją w wakacje (ekhm…) i bardzo się ucieszyłam kiedy jesienią ukazał się drugi tom. Akcja powieści jest osadzona w XVIII wieku na Litwie, a w tle pojawia się sytuacji Rzeczpospolitej i problem wyboru nowego króla. Książka idealnie wpisuje się więc w bardzo przeze mnie lubiany nurt powieści historycznej, ale takiej, gdzie omija się królewskie dwory, wielkie bitwy i międzynarodowe intrygi, a raczej skupia się na jakimś małym, lokalnym konflikcie i tym, jak polityka państwa wpływa na odległą od stolicy prowincję.

Historia zaczyna się od tytułowej klątwy, którą tuż przed śmiercią, rzuca skazana za czary dziewczyna. Klątwa objęła kata, miasteczko i rodzinę kasztelana Jandźwiłła, który doprowadził do skazania dziewczyny. Początkowo wydaje się, że ostatecznie nic się nie dzieje. Kasztelanka Cecylia wychodzi za mąż, jej brat Jan na weselu spotyka swoją miłość z dzieciństwa, wdowę po mieczniku Zofię i ma nadzieję na pozytywnie przyjęte przez nią swaty. I nagle, wszystko sypie się jak domek z kart. Umiera król, a wśród społeczności powstają dwa stronnictwa popierające kandydata Saskiego i Polaka z krwi i kości. Do Zofii zaczyna smalić cholewki podstarości, kasztelanic szamoce się między miłością, a poczuciem obowiązku i oddaniem rodzinie, Cecylia i jej mąż zrzucają maski i pokazują swoje prawdziwe, dalekie od idealnego oblicze.

Czytając opinie innych czytelników wielokrotnie spotkałam się z zestawieniem Klątwy z dziełami Sienkiewicza. Szczerze mówiąc nie wiem skąd te porównania. Poza okresem i miejscem akcji powieść Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk nie ma nic wspólnego z Trylogią. Jeżeli miałabym wskazać jednego, najbardziej znienawidzonego przeze mnie autora lektur, którego żadnej książki nie byłam w stanie skończyć, bez wahania podałabym Sienkiewicza (serio, tylko Latarnik mnie nie pokonał, nawet W pustyni i w puszczy było dla mnie traumą). Dla porównania Klątwę czytałam z zapartym tchem, ani razu nie pomyślałam o tym, że opisy są długie i nudne, język zbyt trudny, a historia skomplikowana i ciężka do ogarnięcia. Akcja Klątwy jest wartka, dużo się dzieje i mimo skomplikowanych zagadnień z historii, które porusza trudno byłoby się pogubić.

Czytając Klątwę trafiamy w środek świata, w którym polska szlachta zapatrzona w swoje przywileje i władzę, bezmyślnie korzysta z prawa veta i zrobi wszystko by mieć jeszcze więcej swobód. Dobro ojczyzny schodzi tutaj na drugi plan, ważniejsze jest to, co można zyskać dla siebie. Autorka bardzo dobrze ukazała skomplikowaną sytuację polityczną Rzeczpospolitej przełomu XVII i XVIII wieku i to, jak wpływała ona na życie ówczesnej szlachty. Bardzo podobało mi się, to że poza tymi ważnymi wydarzeniami, które miały miejsce w dalekiej Warszawie, autorka położyła nacisk na wydarzenia lokalne, kłótnie między właścicielami zamków, ich zależności, opis życia w folwarku czy zbójeckiej jaskini. Oczywiście w całą historię został też wpleciony wątek miłosny, który jednak nie dominuje, a łączy się i przeplata z innymi wydarzeniami.

Trzeba jeszcze zauważyć mocno zarysowane postaci kobiece.  Dominująca, głośna Cecylia i cicha, spokojna Zofia są siłą tej powieści. Do tego stopnia, że w wielu recenzjach, w ogóle nie znalazłam informacji o podstarościm i kasztelanicu. Mimo to, mi najbardziej przypadł do gustu Kacper Hadziewicz, podstarości-awanturnik, który niejedno ma za uszami. Szczerze mówiąc, mam trochę za złe autorce, że pokierowała tę postać w taką stronę i mam nadzieję, że w drugim tomie odzyska trochę charakteru.

Te kilka dni, które spędziłam na Litwie razem z miecznikową, podstarościm, kasztelanką i jej bratem sprawiły mi ogromną przyjemność i dostarczyły świetnej rozrywki.  Z całego serca polecam tę powieść, a sama czekam niecierpliwie w bibliotecznej kolejce po tom drugi.


PS. Kiedy przeczytałam, że jest on jednocześnie ostatnim, strasznie się zasmuciłam, gdyż byłam przekonana, że to będzie trylogia!

Małgorzata Gutowska-Adamczyk Fortuna i namiętnościKlątwa, Wydawnictwa Nasza Księgarnia, s. 464.