piątek, 21 sierpnia 2015

Wioletta Grzegorzewska "Guguły"



Nie miałam w planie czytać tej książki. Nawet nominacja do Nike i zwielokrotnione głosy zachwytu mnie nie przekonały. Bałam się Gugułów. Że język będzie zbyt trudny, że nie zrozumiem treści. Jak dobrze, że jednak czasami cos mnie podkusi i biorę z bibliotecznej półki nie to, co sobie zaplanowałam!
Bohaterką Gugułów jest Wiolka, dziewczynka z małej wsi na Jurze. Na tą bardzo niepozorną książeczkę składa się 25 opowiadanek, właściwie migawek z życia wsi i Wiolki. Przeplatają się tu dziecięce traumy (śmierć ukochanego kota, pierwsza miesiączka i napięcia seksualne) i wiejskie zwyczaje (targi, obwoźne święte obrazy, łapanie chrabąszczy), spomiędzy których wystaje polityka i rzeczywistość PRL (nieobecny ojciec, sprawa konkursowego obrazka).
Te 115 stron wywołało u mnie tyle wspomnień i emocji, że mogłabym nimi rozdzielić kilka innych książek. Wydawać by się mogło, że jestem za młoda żeby Guguły wywarły na mnie takie wrażenie. W końcu autorka urodziła się w latach 70. i spisane przez nią historie właśnie z lat 70. i 80. pochodzą. Więc co ja, dziecko lat 90., mogę wiedzieć? A tu uśmiech na twarz wyłazi kiedy czytam, że Wiolka kupiła na odpuście góralski domek barometryczny przepowiadający pogodę: z góralką wyglądającą na deszcz i góralem na słońce. Bo co innego, jak nie taki domek stał u babci na wsi na parapecie (u nas góral był na deszcz, a góralka na słońce)? Gdzie się pranie suszy do tej pory jak nie na sznurku rozwieszonym między dwiema jabłonkami? A pierwsza porcelanowa lalka, która była zaczątkiem kolekcji, musiała być przecież kupiona na odpuście (od razu czuję zapach waty cukrowej i obwarzanków…)! Jasne, nie wszystko tak działa, w końcu moje wspomnienia pochodzą z początku lat dwutysięcznych, ale nie sposób było czytać Guguły bez emocji.
Nieplanowanie, Guguły trafiły na moją listę najlepszych i najulubieńszych. Czytałam egzemplarz biblioteczny, ale wiem, że na moją półkę musi trafić mój własny bo to są historie, do których jeszcze nie raz chętnie wrócę i które będę chciała przekazywać dalej. Dla mnie genialna.


Wioletta Grzegorzewska, Guguły, Wydawnictwo Czarne, s.115.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz