poniedziałek, 22 września 2014

Seria komiksów „Noe"

Dziś będzie trochę inaczej bo o serii czterech komiksów Noe wyreżyserowanych przez Darrena Aronofsky’ego, a narysowanych przez Niko Henrichona. Komiksy to totalnie nie moja bajka, nigdy ich nie czytałam, nie kupowałam, nie znam się po prostu. Jednakże Darren Aronofsky jest moim ulubionym reżyserem, a The Fountain jest arcydziełem filmowym (chociaż pewnie i tak go nie rozumiem ;) ). W tej sytuacji nie mogłam przejść obojętnie wobec konkursu organizowanego przed wydawnictwo Sine Qua Non, w którym można było wygrać cały komplet Noego. Udało mi się, co bardzo mnie cieszy gdyż sama bym ich pewnie nie kupiła (36,90 za tom, a czytania wszystkich czterech może na godzinę; chyba bym się zapłakała).
Wszyscy znamy biblijną historię Noego. W przeciwieństwie do innych ludzi żyje w zgodzie z Bogiem, za co zostaje nagrodzony – Bóg ostrzega go przed potopem, nakazuje zbudować arkę i umieścić na niej pary wszystkich żyjących stworzeń oraz cała rodzinę żonę i trzech synów i ich żony.
Pewnie ktoś kto pamięta tę historię jedynie z lekcji religii i polskiego w szkole nawet nie zauważy wielu różnic między wersją biblijną a komiksową. Specjalnie do tej recenzji, odświeżyłam sobie wersję z Księgi Rodzaju (co prawda w tłumaczeniu „Biblii Tysiąca Błędów”, ale myślę, że w tym wypadku nie ma większej różnicy). Zrobiłam to mając na uwadze głosy moich niektórych wierzących znajomych, który po obejrzeniu filmu byli wielce oburzeni.
Ogólny zarys historii w komiksach pokrywa się z tym biblijnym. Noe nie ma jednak bezpośredniego kontaktu z Bogiem, cała jego wiedza pochodzi z niejasnych wizji, które go nawiedzają. Bohater stwierdził więc, iż Bóg pragnie aby człowiek całkowicie wyginął, a arka jest sposobem ratunku dla zwierząt. Dlatego właśnie, tylko jego najstarszy syn, wsiada na arkę ze swoją bezpłodną żoną.
Tym, co rzuci się w oczy każdemu, jest obecność na ziemi aniołów, które po upadku człowieka postanowiły zejść z nieba, aby im pomóc, co zaowocowało utratą anielskiego wyglądu. Fakt, biegające po ziemi anielskie olbrzymy mogą być dość zaskakujące, ale na pewno urozmaicają i tak dość prostą fabułę.Największy nacisk w tej historii jest nałożony na wyrzuty sumienia, które męczą Noego, widzimy jak przygniata go waga decyzji, które musiał podjąć. Mimo to do samego końca jest wierny swoim przekonaniom. Jego determinacja w próbach zgładzenia ludzkości za wszelką cenę i efekt, który osiągnął, rodzą pytanie – czy potop, który miał oczyścić ziemię ze zła i nienawiści, faktycznie spełnił swą funkcję?
Komiksy Noe w zdecydowanie większej części są do oglądania niż czytania, obraz dominuje nad tekstem. Świat przedpotopowy wygląda jak z filmów postapokaliptycznych, zarówno kolorystycznie, jak sposobem przedstawienia (spalona ziemia, ruiny, grzejące na pomarańczowo słońce – patrząc na ilustrację czuję lecący po placach pot). Część potopowa wykorzystuje całą gamę szarości i błękitów, wśród których często ciężko dostrzec konkretne figury i postacie.

Jak już wspominałam, nie znam się na komiksach więc ciężko oceniać mi rysunek w tej serii. W moim odczuciu jest to fajny, typowo komiksowy rysunek. Każdą ilustrację dokładnie obejrzałam, wydaje mi się, że kreska Henrichona pasuje do historii, którą ilustrował.


Dla fanów Darrena Aronofsky’ego pozycja obowiązkowa. Fani komiksów na pewno już znają. A osobom, które nie lubią historii alternatywnych i które wykorzystanie postaci biblijnej w inny niż klasyczny sposób uważają za profanację – nie polecam. Po co się stresować? A w ogóle to mam trochę wrażenie, że to taka męsko historia i mężczyznom bardziej przypadnie do gustu.
Oczywiście na podstawie serii komiksów Aronofsky nakręcił też film Noe. Wybrany przez Boga, którego jeszcze nie widziałam. Mimo, że to mój ulubiony reżyser, najpierw musiałam przecież przeczytać komiksy ;)



Darren Aronofsky, Ari Handel, Niko Henrichon Noe, tomy 1-4, Wydawnictwo Sine Qua Non


1 komentarz: