Ciężka sprawa z tą książką. Przeczytałam o
niej na jakimś blogu, ale za nic nie mogę skojarzyć na którym. Najpierw
zainteresowała mnie okładka (dobrze, że coraz więcej książek w Polsce ma takie
ciekawe graficznie okładki), następnie zaciekawił temat kanibala Karla Denke.
Kanibalizm, temat jakkolwiek kontrowersyjny i obrzydliwy, za sprawą książek,
filmów i (bardzo dobrego) serialu o Hannibalu Lecterze wszedł na salony kultury
i w ogóle tam nie dziwi. Jednak, w przeciwieństwie do Hannibala, Karl Denke
jest postacią autentyczną, która żyła na przełomie XIX i XX w. w Münsterbergu
(ob. Ziębice), zabijała bezdomnych mężczyzn i przerabiała ich na konserwy,
mydło, sznurówki i pasy (nic nie mogło się zmarnować). Więcej możecie
przeczytać o nim na Wikipedii.
Książkę
czytało mi się dość ciężko. Myślałam „200 stron, co to jest? Chwila moment i będzie
przeczytane.”. Okazało się, że szło mi powoli i zajęło 4 dni. Narracja jest
przerywana, przeskakuje w miejscach i czasie, czasami dotyczy przeszłości
innych postaci (Karla, kaleki Voigta).
Znowu
będę mówić o Hannibalu, ale wydaje mi się, że ciężko nie robić takiego
porównania. Nie ma tu tej elegancji, wysmakowania, która jest tak bardzo
charakterystyczna dla Lectera, Karl Denke jest prostym rzeźnikiem, niezbyt
wykształconym, niezauważanym przez ojca, nienawidzonym przez rodzeństwo. Z ludziny nie
robi wyszukanych dań, zamyka je w konserwach, moczy w zwyczajnych marynatach. A
jednak sposób przedstawienia powoduje, że Karl podobnie jak Hannibal nie
wzbudza naszej niechęci, nie budzi odrazy. Dlaczego? Jutta go broni, Jutta go
przedstawia, opowiada tak jakby to co robili było normalne. A my takie
tłumaczenie przyjmujemy, dopóki nie przypomnimy sobie, że to było NAPRAWDĘ.
PS.
Jeżeli ktoś jeszcze nie oglądał serialowego Hannibala, gorąco
polecam. Jeden z najlepszych aktualnie trwających seriali i jednocześnie mój
ulubiony.
Izabela Szolc Żona rzeźnika, Wydawnictwo
Amea, s.209
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz