poniedziałek, 7 marca 2016

Mary Wollstonecraft Shelley "Frankenstein"


Niektóre postacie weszły na stałe do popkultury. Czasami nawet nie wiemy skąd one się wzięły, co było pierwowzorem.  O tym, jak bardzo historie, które znamy różnią się od swoich pierwowzorów przekonałam się czytając Frankensteina Mary Wollstonecraft Shelley. 


No dobra, kto z Was nigdy nie myślał, że to ten pan jest Frankensteinem? (źródło)
Historię doktora Frankensteina poznajemy kiedy on sam jest u kresu życia. Chory i wyczerpany został odnaleziony i przygarnięty przez ekipę badawczą bieguna północnego. Czując, że niewiele czasu mu pozostało opowiada o swoim życiu kapitanowi Waltonowi, który z kolei przekazuje wszystko w listach swojej siostrze (i nam). W pewnym momencie dochodzimy do tego, że mamy historię w historii w historii i zapominamy, że właściwie narratorem nie jest potwór czy doktor, a kapitan i możemy się zdziwić gdy przerywa on opowieść swoim komentarzem ;)
No dobra, to właściwie jak to było z tym Frankensteinem? Mamy młodego chłopaka, który wyjeżdża na studia, gdzie z fascynacją odkrywa nowoczesną biologię i medycynę. Trochę wysiłku i szybko staje się prymusem, przyćmiewając nawet swoich nauczycieli. Z tej fascynacji i intensywnych studiów rodzi się w jego głowie myśl, że wie co jest źródłem życia. I oczywiście postanawia zweryfikować tę myśl. Pracuje się dniami i nocami tworząc. Niestety, o ile biologicznie udało mu się stworzyć funkcjonujący organizm zawiodła powłoka zewnętrzna. Do tego stopnia, że doktor sam przestraszył się swojego dzieła i zamknął je w warsztacie. Stwór ucieka, Frankenstein liczy na to, że maszkara przepadła. A potem zaczynają się dziać wokół niego liczne nieszczęścia. I tak zaczyna się pogoń doktora za jego dzieckiem, która kończy się na biegunie północnym, w momencie w którym poznajemy całą historię.
Według opisu z okładki treścią Frankensteina jest triumf nauki i tragedia duchowa uczonego, który nie daje sobie rady ze swoim odkryciem. Może i tak, ale dla mnie ta powieść pokazuje, że nie ma ludzi z natury złych lub dobrych, że to, jacy jesteśmy nie wynika z naszego pochodzenia czy wyglądu. Kształtuje nas życie, to jak traktują nas inni, nasi bliscy, ale też obcy ludzie, to jakie książki czytamy. Bo gdyby Wiktor na samym początku zachował się inaczej wobec swojego dzieła, cała historia mogłaby potoczyć się inaczej.
Frankenstein jest typową powieścią romantyczną. Mając podstawową wiedzę dotyczącą literatury tego okresu nie da się tego nie zauważyć. Rozciągnięte na kilka długaśnych akapitów wywody o tym, jak bardzo doktor Frankenstein/jego potwór jest nieszczęśliwy przywodziły mi na myśl Cierpienia młodego Wertera (i nie jest to miłe wspomnienie!). Oczywiście nie mogło też zabraknąć kompatybilności nastrojów bohatera z przyrodą i bardzo dokładnych opisów tejże.
Lubię od czasu do czasu sięgnąć po książki należące do klasyki, tym bardziej jeśli są to historie niby znane, ale nieznane. Romantyzm to może nie jest moja ulubiona epoka w literaturze, ale mimo to lektura Frankensteina sprawiła mi przyjemność. Wystarczy odrobina samozaparcia żeby przebrnąć przez opisy przyrody i uczuć targających bohaterami, a spomiędzy nich wyłoni się ciekawa i zmuszająca do myślenia historia.

PS. Jeśli ktoś jest przekonany, że potwór ma na imię Igor, to też czeka go rozczarowanie. W książce ani razu nie pojawia się takie imię, a potwór jest po prostu potworem/czartem/maszkarą ;)


Mary Wollstonecraft Shelley Frankenstein, Wydawnictwo Poznańskie, s. 220

PPS. Stwierdziłam, że chyba jednak daruję sobie przegląd nowości bo zaraz się okaże, że to będą najczęściej pojawiające się posty. A to byłoby słabe. Więc marcowych nowości nie będzie. Kwietniowych pewnie też nie. A potem się zobaczy jak z regularnością innych tekstów ;)

3 komentarze:

  1. Tę książkę mam w planach ;) Mi akurat "Cierpienia młodego Wertera" się podobały (chyba jestem jedyna!), więc powinnam przyjąć tę książkę całkiem dobrze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jesteś jedyna, moja przyjaciółka też była zachwycona Werterem (btw. to była chyba jedyna lektura, która przeczytała :D)

      Usuń
  2. "Frankenstein" to klasyk, który muszę w końcu przeczytać :D

    https://niekulturalnakulturalnie.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń