piątek, 25 marca 2016

Natasza Socha, Magdalena Witkiewicz "Awaria małżeńska"


Kiedy po chorobie miałam przed sobą perspektywę kilkunastu dni pod rząd spędzonych w pracy (i to na drugą zmianę), wiedziałam, że nie mogę wziąć z biblioteki nic nazbyt ciężkiego i ambitnego. Nie czytałam wcześniej żadnej książki ani Magdaleny Witkiewicz, ani Nataszy Sochy, jednak oba nazwiska obiły mi się o uszy z hasłem „sympatyczna i śmieszna literatura kobieca”. Dlatego kiedy zobaczyłam na półce biblioteki najnowszy tytuł powstały we współpracy tych dwóch autorek, pomyślałam, że to może być dobra książka na taki ciężki okres.
Ewelina i Justyna jechały jednym autobusem, którego kierowca okazał się być wielbicielem kotów. Do tego stopnia, że próbując ominąć zwierzaka spowodował wypadek, w którym dość poważnie ucierpieli pasażerowie.  Z pogruchotanym barkiem i złamaną nogą bohaterki trafiają do szpitala. Rokowania? 3 tygodnie albo więcej w szpitalnym łóżku. A w domu dzieci i mąż, albo babcia, która chce najszybciej uciekać z narzeczonym do SPA zostawiając wnuki z wyrodnym ojcem, który ponad wszystko stawia siłownię i drzemkę w ciągu dnia. Wszystkim wydaje się, że to będzie katastrofa. Tatusiowie jednak z dnia na dzień radzą sobie coraz lepiej, pomijając może drobne wpadki.
            I w sumie wokół tego jak tatusiowe sobie radzą jest zbudowana fabuła. Śledzimy ich zmagania przez cały okres pobytu żon w szpitalu. Czasami trudno było mi uwierzyć, że sytuacje, w których się znaleźli mogą się zdarzyć naprawdę (nie wiem jakim trzeba być ojcem, żeby nie wiedzieć do jakiej szkoły chodzi dziecko), inne mogłabym wskazać w moim własnym dzieciństwie i przygodach z tatą, kiedy mama była w delegacji.
            Książka jest zdecydowanie „babska” i to raczej dla kobiet, które lubię tego typu literaturę obyczajową. Myślę też, że dziewczyny/kobiety, które mają swoje dzieci będą się lepiej bawiły niż te, które jeszcze się potomstwa nie doczekały. Być może odnajdą  w treści wiele sytuacji ze swojego rodzinnego życia.
Jeśli chodzi zaś o mnie, to książkę przeczytałam szybko, momentami szczerze się uśmiałam, a tego mi było właśnie potrzeba. I mimo że szybko wyleci z głowy to od czasu do czasu potrzeba mi właśnie takiej książki.

PS. Lubię czytać książki, których akcja toczy się w miejscu, które znam. Tutaj od razu zorientowałam się, że chodzi o Gdańsk, ale nie wiem czy dla każdego „szpital na Zaspie” będzie taką oczywistą wskazówką (nazwa miasta pada dużo później).


Natasza Socha, Magdalena Witkiewicz Awaria małżeńska, Wydawnictwo Filia, s. 370

5 komentarzy:

  1. Bardzo lubię książki autorstwa Magdaleny Witkiewicz, ale "Awarii" jeszcze nie czytałam. Leży na półce i czeka na swój czas :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam już kilka powieści Pani Magdy i ta również jest na celowniku ;)

    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie ;)
    http://tylkomagiaslowa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja to raczej sobie odpuszczę - nie moja działka

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię takie książki, więc to pozycja obowiązkowa dla mnie. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Moja mama śmiała się do łez! Ja czekam z lekturą, aż wyrobię się z recenzenckimi:)

    OdpowiedzUsuń