Nie
czytałam pierwszej książki Very Falski, ale kiedy otrzymałam propozycję
zrecenzowania przedpremierowo Szczęśliwego
zakończenia, nie wahałam się długo. W oparciu o opis stwierdziłam, że
ciężko będzie znaleźć lepszą lekturę na majówkę spędzoną na wsi na odpoczynku
po weselu i poprawinach. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to, że książka nie
doczekała majówki :D
Sonia, tfu, Sabina była dziennikarką w
babskim magazynie, mieszkała z mężem urzędnikiem i małym dzieckiem w kawalerce
na Chomiczówce. Z dnia na dzień została Sonią Geppert, autorką sprzedawanych w
ogromnych nakładach książek o organizatorce ślubów, zamieniła kawalerkę na
apartament, a skromne życie na luksusy, o jakich niejeden z nas marzy. I choć
wydawałoby się, że lepiej być nie może, bohaterka ma dość nudnego, przygłupiego
męża, jej relacje z córką są coraz bardziej napięte, wena gdzieś uleciała, a
agentka postanowiła działać zgodnie z zasadą nieważne jak, ważne żeby mówili. Sabina postanawia więc porzucić
Sonię, Warszawę, organizację ślubów i wyprowadza się do nadmorskiego Mikołowa
żeby napisać powieść przez duże P. A tam czeka na nią masa wrażeń. Czy któreś
będzie wystarczającym bodźcem i wena powróci?
Może się Wam teraz wydawać, że Szczęśliwe zakończenie jest kolejną
książką o ucieczce do domku na wieś na drugim końcu Polsku gdzie kobieta w
kwiecie wieku odnajduje szczęście. I rzeczywiście, jednym z wątków jest taka
historia. Ale jeśli chociaż trochę siedzicie w temacie polskiej literatury czy
różnych afer związanych z pisarzami i nagrodami, ciężko będzie Wam nie zauważyć
nawiązań do konkretnych sytuacji z tego poletka (swoją drogą to one były
najśmieszniejsze i najciekawsze). Do tego mamy jeszcze satyrę na pokolenie internetów, fejsbuka i hipsterskich knajp. I nagle nie jest aż tak prosto i oklepanie.
Widziałam już opinie, w których wskazywano na
to, że bohaterka jest postacią irytującą, którą ciężko polubić. Moim zdaniem
jej obraz był nie tyle irytujący, ile trochę niekonsekwentny – kilka razy jej
zachowanie nie pasowało do wcześniej zarysowanego charakteru postaci. Wkurzającą
postacią była z kolei córka Sabiny. Serio, kilka razy zastanawiałam się dlaczego
dziewczyna nie dostała jeszcze ostrego ochrzanu. Gdybym ja się tak zachowywała
mój tata od razu postawiłby mnie do pionu.
Inne, ważne dla fabuły postacie zostały dość
dobrze scharakteryzowane i każda wywołuje w czytelniku jakieś uczucia. Lucyna
jest śmieszna w swoim „warszawkowym” stylu bycia, Kasia sympatyczna i kochana,
a Borys… No dobra, zostawmy Borysa. Ten ważny wątek, urwał się nagle (no dobra,
nie bez powodu), a potem został bezsensownie zakończony.
Czy patrząc na wszystko powyższe warto było
przeczytać Szczęśliwe zakończenie? Mimo
że nie jest to super-śmieszna powieść pełna scen, które wywołują wybuchy
śmiechu, naprawdę, ciężko wyobrazić sobie lepszą rozrywkę po ciężkim dniu (albo
nocy). Po kilku tygodniach stresów związanych z pracą i pisaniem magisterki,
które uniemożliwiały mi jakąkolwiek lekturę, tę powieść przeczytałam w dwa
popołudnia, a to chyba coś znaczy.
PS.
A tak w ogóle, to jestem naprawdę ciekawa, jakie autorki kryją się pod
pseudonimem Very Falski. Jakieś typy?
PPS.
Powiedzcie mi, że też polubiłyście Borysa i nie tak to się powinno skończyć!
Vera Falski Szczęśliwe
zakończenie, Wydawnictwo Otwarte, s. 392
Za
możliwość przedpremierowego zrecenzowania książki dziękuję Wydawnictwu Otwartemu.
Premiera książki już 18 maja, a gdybyście chcieli kupić ją wcześniej można to zrobić tu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz