czwartek, 5 maja 2016

PRZEDPREMIEROWO Vera Falski "Szczęśliwe zakończenie"


Nie czytałam pierwszej książki Very Falski, ale kiedy otrzymałam propozycję zrecenzowania przedpremierowo Szczęśliwego zakończenia, nie wahałam się długo. W oparciu o opis stwierdziłam, że ciężko będzie znaleźć lepszą lekturę na majówkę spędzoną na wsi na odpoczynku po weselu i poprawinach. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to, że książka nie doczekała majówki :D
Sonia, tfu, Sabina była dziennikarką w babskim magazynie, mieszkała z mężem urzędnikiem i małym dzieckiem w kawalerce na Chomiczówce. Z dnia na dzień została Sonią Geppert, autorką sprzedawanych w ogromnych nakładach książek o organizatorce ślubów, zamieniła kawalerkę na apartament, a skromne życie na luksusy, o jakich niejeden z nas marzy. I choć wydawałoby się, że lepiej być nie może, bohaterka ma dość nudnego, przygłupiego męża, jej relacje z córką są coraz bardziej napięte, wena gdzieś uleciała, a agentka postanowiła działać zgodnie z zasadą nieważne jak, ważne żeby mówili. Sabina postanawia więc porzucić Sonię, Warszawę, organizację ślubów i wyprowadza się do nadmorskiego Mikołowa żeby napisać powieść przez duże P. A tam czeka na nią masa wrażeń. Czy któreś będzie wystarczającym bodźcem i wena powróci?
Może się Wam teraz wydawać, że Szczęśliwe zakończenie jest kolejną książką o ucieczce do domku na wieś na drugim końcu Polsku gdzie kobieta w kwiecie wieku odnajduje szczęście. I rzeczywiście, jednym z wątków jest taka historia. Ale jeśli chociaż trochę siedzicie w temacie polskiej literatury czy różnych afer związanych z pisarzami i nagrodami, ciężko będzie Wam nie zauważyć nawiązań do konkretnych sytuacji z tego poletka (swoją drogą to one były najśmieszniejsze i najciekawsze). Do tego mamy jeszcze satyrę na pokolenie internetów, fejsbuka i hipsterskich knajp. I nagle nie jest aż tak prosto i oklepanie.
Widziałam już opinie, w których wskazywano na to, że bohaterka jest postacią irytującą, którą ciężko polubić. Moim zdaniem jej obraz był nie tyle irytujący, ile trochę niekonsekwentny – kilka razy jej zachowanie nie pasowało do wcześniej zarysowanego charakteru postaci. Wkurzającą postacią była z kolei córka Sabiny. Serio, kilka razy zastanawiałam się dlaczego dziewczyna nie dostała jeszcze ostrego ochrzanu. Gdybym ja się tak zachowywała mój tata od razu postawiłby mnie do pionu.
Inne, ważne dla fabuły postacie zostały dość dobrze scharakteryzowane i każda wywołuje w czytelniku jakieś uczucia. Lucyna jest śmieszna w swoim „warszawkowym” stylu bycia, Kasia sympatyczna i kochana, a Borys… No dobra, zostawmy Borysa. Ten ważny wątek, urwał się nagle (no dobra, nie bez powodu), a potem został bezsensownie zakończony.
Czy patrząc na wszystko powyższe warto było przeczytać Szczęśliwe zakończenie? Mimo że nie jest to super-śmieszna powieść pełna scen, które wywołują wybuchy śmiechu, naprawdę, ciężko wyobrazić sobie lepszą rozrywkę po ciężkim dniu (albo nocy). Po kilku tygodniach stresów związanych z pracą i pisaniem magisterki, które uniemożliwiały mi jakąkolwiek lekturę, tę powieść przeczytałam w dwa popołudnia, a to chyba coś znaczy.

PS. A tak w ogóle, to jestem naprawdę ciekawa, jakie autorki kryją się pod pseudonimem Very Falski. Jakieś typy?


PPS. Powiedzcie mi, że też polubiłyście Borysa i nie tak to się powinno skończyć!

Vera Falski Szczęśliwe zakończenie, Wydawnictwo Otwarte, s. 392


Za możliwość przedpremierowego zrecenzowania książki dziękuję Wydawnictwu Otwartemu. Premiera książki już 18 maja, a gdybyście chcieli kupić ją wcześniej można to zrobić tu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz