Jeżeli chodzi o Żółte ptaki pamiętam wielką akcję promocyjną, która towarzyszyła
premierze…. audiobooka. Był czas, kiedy uwielbiałam Comę i Piotra Roguckiego.
Wtedy kupiłabym pewnie tego audiobooka w dniu premiery. Teraz, poza głośną
reklamą, mało mnie to obeszło. A potem posypały się recenzje – piękna i
poetycka powieść, mimo że opowiada o wojnie, czymś, co z definicji nie jest ani
piękne ani poetyckie. Zachęcona, dorzuciłam ten tytuł na listę do kupienia i tak sobie czekał, aż do
teraz.
No dobra, teraz muszę
się do czegoś przyznać. Kiedy ktoś z moich znajomych musi o czymś pamiętać,
zawsze mi o tym mówi. Pamiętam, co ktoś powiedział podczas spotkania 5 lat
temu, pamiętam gdzie, kiedy i w jakich okolicznościach kupiłam większość moich
ubrań i książek. Mogę wypomnieć komuś pierdoły sprzed lat bez większego
wysiłki. Ludzie często mnie za to nienawidzą i nie mogą zrozumieć jak mogę to
wszystko zapamiętać. Jednocześnie często mam problem z przypomnieniem sobie, o
czym była książka, którą czytałam kilka miesięcy temu i jaki wywarła na mnie
wrażenie. Kiedy usiadłam do napisania tego tekstu złapałam chwilę zwiechy. Boże, o co chodziło w tej książce, poza tym,
że była o wojnie?
Wojna w Iraku, jednostka
amerykańskiego wojska, dwóch młodych żołnierzy. Jeden z nich miał się opiekać
drugim. Jeden zginie, drugi przeżyje. Niby nic dziwnego, w końcu to wojna. Ale
co tam się właściwie stało?
Jestem w stanie
uwierzyć, że ta książka doskonale opisuje to, jak czuje się żołnierz, który
wraca z wojny do domu i nie może się w tej normalności odnaleźć. Myślę, że to
poczucie winy, które towarzyszy Bartle’owi jest prawdziwe i autentyczne. Również
to, co działo się z bohaterami w Iraku wydaje mi się prawdziwe i jestem
przekonana, że wielu żołnierzy ma w głowie podobne myśli, jak nasi bohaterowie.
Faktycznie, wszystko jest opisane takim… delikatnym językiem. Lirycznym i
poetyckim, jak to opisywano w recenzjach. A mimo wszystko, jakoś mnie to nie
urzekło za bardzo.
Chciałam się dowiedzieć
co się stało z Murphym. Chciałam wiedzieć dlaczego tak się stało. Chciałam się
dowiedzieć co się działo w jego głowie. To, co otrzymaliśmy w Żółtych ptakach, czyli opowieść Bartle’a
było interesujące, ale było wspomnieniem, relacją z boku, z perspektywy czasu.
Ma to swoje plusy - bohater nabrał trochę dystansu, dostrzegł rzeczy, których
wcześniej nie zauważał. Ale… ale to nie było do końca to.
Żółte ptaki
zachwyciły wielu czytelników. W moim odczuciu jest to dobra książka i warto ją przeczytać,
ale nie należy nastawiać się na taki wielki zachwyt. Podobno wiele straciłam
rezygnując z audiobooka, ale znając manierę Roguca, nie wiem czy może być on aż
taki dobry. Ale może to jest właśnie forma, w której nieprzekonany czytelnik
powinien poznać tę historię?
Kevin Powers Żółte ptaki, Insignis, s. 285
Mi jej premiera kompletnie przeszła koło nosa. Dzisiaj czytam o niej po raz pierwszy i chyba nie kusi aż tak mocno żeby rozpocząć poszukiwania :)
OdpowiedzUsuńcoś tam o tej książce słyszałam,ale nie byłam nią nigdy zbytnio zainteresowana.teraz trochę się to zmieniło... :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
włóczykijka z książki,czytadła i inne dziwadła...