środa, 25 maja 2016

Na Targi Książki pojechałam dwa razy – pierwszy i ostatni


Na Targi Książki pojechałam dwa razy – pierwszy i ostatni. Taka myśl nawiedzała mnie przez… całe Targi. No dobra, prawie całe. I dlatego ten tekst pojawia się dopiero dzisiaj, mimo że do domu wróciłam już w niedzielę o 5 rano. Musiałam sobie po prostu ułożyć myśli.
Euforia przed wyjazdem była ogromna. Mimo, że jak zwykle mam milion rzeczy do ogarnięcia dwa dni poświęciłam na przeglądanie programu i wybieraniu tego gdzie pójdę, z kim pogadam i kogo posłucham. Zapanowałam co kupię, jakie książki zabiorę ze sobą z Gdańska żeby wziąć wpisy od autorów.

A co jeśli jeszcze nie czytałam książki autora, do którego idę?
To podniecenie Targami nie opuściło mnie od razu po przybyciu na miejsce. Jak zobaczyłam ile ludzi, w kraju, w którym czytanie nie jest najbardziej popularną rozrywką, wybrało się w piątek na imprezę książkową serce rosło. Podejrzewam, że jak weszłam na salę wystawców (trafiłam od razu na część dla antykwariatów) to oczy tak mi się świeciły, a gęba uśmiechała, że ktoś mógł pomyśleć, że oszalałam ;).

O czym zwykły śmiertelnik może rozmawiać z profesorem Bralczykiem? 
Dopiero później dotarło do mnie, jak bardzo takie imprezy nie są dla mnie. A już na pewno nie dla mnie w pojedynkę. I tutaj czas na wyznanie: jestem dzikusem. Nie lubię ludzi, wstydzę się zagadać do kogoś kogo  nie znam (ba, nawet do kogoś kogo znam, ale tylko z internetów). Jak widzę autora, z którym chciałabym porozmawiać zapominam języka w gębie albo zrobię z siebie głupka tak jak przy Zwierzu kiedy wyszło, że będzie dobrze mi się czytało książkę bo jestem stalkerem (nie jestem!). Nie umiem podejść do Pań/Panów z wydawnictwa i zapytać o… no właśnie, o co właściwie pytać? O czym z nimi rozmawiać? Jak widzicie aspekt ludzki jest dla mnie przerażająco-paraliżujący.

Z Kasią Puzyńską znamy się z Instagrama od dawna. Myślicie, że powiedziałam chociaż "cześć"?
Wyjawię Wam jeszcze jedną tajemnicę Poliszynela. Na większości stoisk wcale nie ma jakiś super, hiper promocji. Rabaty są w okolicach 20-30% - w takich cenach mogę zrobić zakupy na Arosie albo w księgarni Koliber w Gdańsku. A jak już gdzieś były mega promocje to ze względu na ograniczony budżet nie za bardzo mogłam z nich skorzystać -  w końcu musiałam kupić książki, których autorów chciałam odwiedzić. Aspekt zakupowy nie jest więc tutaj bardzo przekonującym argumentem.

Zośka Papużanka ucieszyła się, że przyszłam z "Szopką". Dedykacji jeszcze nie rozczytałam... ;)
Jak się jedzie na Targi w pojedynkę dochodzi kolejna kwestia. Co tu ze sobą zrobić jak już obeszło się wszystkie stoiska po 2-3 razy, wydało wszystkie pieniądze, a kolejne spotkanie, na które chce się iść jest za 2 godziny? Można pograć w planszówki, których była MASA, ale do tego trzeba mieć towarzystwo. Można usiąść i poczytać to, co się kupiło, ale albo duszno, albo głośno, albo nie było miejsca. Ostatecznie usadowiłam się na trybunach, ale po godzinie zaczęłam przysypiać. Więc znowu zaczęłam kręcić się w kółko. Do tego stopnia, że krokomierz pokazał mi, że w sobotę (po dodaniu dość długiego spaceru, co prawda) przeszłam 20,5  km.

Jakub Małecki miał nadzieję, że zdjęcie wyjdzie. No cóż, nawet to mi nie wyszło (tak, jest BARDZO nieostre).
Ja wiem, że to o czym napisałam to są moje całkowicie subiektywne problemy. Ktoś inny nie będzie miał problemu, żeby dosiąść się do nieznanych sobie osób przy planszówce i rozegrać partyjkę, albo żeby spędzić 30 minut na rozmowie z ulubionym pisarzem. I ja zazdroszczę takim ludziom. I wiem, że oni pewnie świetnie bawili się na Targach.  I pewnie będzie tak, że w przyszłym roku zapomnę o tym wszystkim i znowu będę chciała pojechać. Ale teraz mam świadomość, że Targi Książki nie są dla mnie.

Na koniec moje zakupy Targowe. 4 zaplanowane, dwa spontany. Dwa z dedykacją (nie ogarnęłam, że Dehnel będzie w niedzielę :( ) 

2 komentarze:

  1. Jestem dokładnie takim samym dzikuskiem jak Ty i to chyba nasz największy problem. Też nie potrafię podejść, zagadać, a jak już się odważę powiedzieć "cześć" do blogera, którego twarz kojarzę to nie mam pojęcia jak dalej pociągnąć rozmowę i wychodzi niezręcznie. To samo z autorami - zwykle tylko nieśmiało proszę o podpis. Wyjątek z Mrozem, bo to akurat on zagadywał do mnie, a nie ja do niego. Widać było, że lubi nawiązywać kontakt ze swoimi czytelnikami :) I też zawsze zastanawia mnie jak blogerzy zapewniają sobie na targach takie dobre kontakty z ludźmi z wydawnictw, ja tak nie umiem podejść, przedstawić się i pogadać :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie, że umiesz tak otwarcie napisać o tym, że jesteś "dzikusem". Na pewien dziwny sposób całkiem mi to zaimponowało.
    Dla mnie Targi Książki to obowiązek i największa przyjemność. Co chwila wpadam na kogoś znajomego. Czasem spędzenie 5 minut w samotności graniczy z cudem. I nigdy nie ma chwili, by obejść wszystkie stoiska. To po prostu niemożliwe. Więc wyobraź sobie, że i ja Tobie zazdroszczę.

    OdpowiedzUsuń