Na Targi Książki pojechałam dwa razy –
pierwszy i ostatni. Taka myśl nawiedzała
mnie przez… całe Targi. No dobra, prawie całe. I dlatego ten tekst pojawia się
dopiero dzisiaj, mimo że do domu wróciłam już w niedzielę o 5 rano. Musiałam
sobie po prostu ułożyć myśli.
Euforia
przed wyjazdem była ogromna. Mimo, że jak zwykle mam milion rzeczy do
ogarnięcia dwa dni poświęciłam na przeglądanie programu i wybieraniu tego gdzie
pójdę, z kim pogadam i kogo posłucham. Zapanowałam co kupię, jakie książki
zabiorę ze sobą z Gdańska żeby wziąć wpisy od autorów.
A co jeśli jeszcze nie czytałam książki autora, do którego idę? |
To
podniecenie Targami nie opuściło mnie od razu po przybyciu na miejsce. Jak
zobaczyłam ile ludzi, w kraju, w którym czytanie nie jest najbardziej popularną
rozrywką, wybrało się w piątek na imprezę książkową serce rosło. Podejrzewam,
że jak weszłam na salę wystawców (trafiłam od razu na część dla antykwariatów)
to oczy tak mi się świeciły, a gęba uśmiechała, że ktoś mógł pomyśleć, że
oszalałam ;).
O czym zwykły śmiertelnik może rozmawiać z profesorem Bralczykiem? |
Dopiero
później dotarło do mnie, jak bardzo takie imprezy nie są dla mnie. A już na
pewno nie dla mnie w pojedynkę. I tutaj czas na wyznanie: jestem dzikusem. Nie
lubię ludzi, wstydzę się zagadać do kogoś kogo
nie znam (ba, nawet do kogoś kogo znam, ale tylko z internetów). Jak
widzę autora, z którym chciałabym porozmawiać zapominam języka w gębie albo
zrobię z siebie głupka tak jak przy Zwierzu kiedy wyszło, że będzie dobrze mi
się czytało książkę bo jestem stalkerem (nie jestem!). Nie umiem podejść do
Pań/Panów z wydawnictwa i zapytać o… no właśnie, o co właściwie pytać? O czym z
nimi rozmawiać? Jak widzicie aspekt ludzki jest dla mnie
przerażająco-paraliżujący.
Z Kasią Puzyńską znamy się z Instagrama od dawna. Myślicie, że powiedziałam chociaż "cześć"? |
Wyjawię Wam jeszcze jedną tajemnicę Poliszynela. Na większości stoisk wcale nie ma
jakiś super, hiper promocji. Rabaty są w okolicach 20-30% - w takich cenach mogę
zrobić zakupy na Arosie albo w księgarni Koliber w Gdańsku. A jak już gdzieś
były mega promocje to ze względu na ograniczony budżet nie za bardzo mogłam z
nich skorzystać - w końcu musiałam kupić
książki, których autorów chciałam odwiedzić. Aspekt zakupowy nie jest więc
tutaj bardzo przekonującym argumentem.
Zośka Papużanka ucieszyła się, że przyszłam z "Szopką". Dedykacji jeszcze nie rozczytałam... ;) |
Jak
się jedzie na Targi w pojedynkę dochodzi kolejna kwestia. Co tu ze sobą zrobić
jak już obeszło się wszystkie stoiska po 2-3 razy, wydało wszystkie pieniądze,
a kolejne spotkanie, na które chce się iść jest za 2 godziny? Można pograć w
planszówki, których była MASA, ale do tego trzeba mieć towarzystwo. Można
usiąść i poczytać to, co się kupiło, ale albo duszno, albo głośno, albo nie
było miejsca. Ostatecznie usadowiłam się na trybunach, ale po godzinie zaczęłam
przysypiać. Więc znowu zaczęłam kręcić się w kółko. Do tego stopnia, że
krokomierz pokazał mi, że w sobotę (po dodaniu dość długiego spaceru, co
prawda) przeszłam 20,5 km.
Jakub Małecki miał nadzieję, że zdjęcie wyjdzie. No cóż, nawet to mi nie wyszło (tak, jest BARDZO nieostre). |
Ja
wiem, że to o czym napisałam to są moje całkowicie subiektywne problemy. Ktoś
inny nie będzie miał problemu, żeby dosiąść się do nieznanych sobie osób przy
planszówce i rozegrać partyjkę, albo żeby spędzić 30 minut na rozmowie z ulubionym
pisarzem. I ja zazdroszczę takim ludziom. I wiem, że oni pewnie świetnie bawili
się na Targach. I pewnie będzie tak, że
w przyszłym roku zapomnę o tym wszystkim i znowu będę chciała pojechać. Ale
teraz mam świadomość, że Targi Książki nie są dla mnie.
Na koniec moje zakupy Targowe. 4 zaplanowane, dwa spontany. Dwa z dedykacją (nie ogarnęłam, że Dehnel będzie w niedzielę :( ) |
Jestem dokładnie takim samym dzikuskiem jak Ty i to chyba nasz największy problem. Też nie potrafię podejść, zagadać, a jak już się odważę powiedzieć "cześć" do blogera, którego twarz kojarzę to nie mam pojęcia jak dalej pociągnąć rozmowę i wychodzi niezręcznie. To samo z autorami - zwykle tylko nieśmiało proszę o podpis. Wyjątek z Mrozem, bo to akurat on zagadywał do mnie, a nie ja do niego. Widać było, że lubi nawiązywać kontakt ze swoimi czytelnikami :) I też zawsze zastanawia mnie jak blogerzy zapewniają sobie na targach takie dobre kontakty z ludźmi z wydawnictw, ja tak nie umiem podejść, przedstawić się i pogadać :D
OdpowiedzUsuńFajnie, że umiesz tak otwarcie napisać o tym, że jesteś "dzikusem". Na pewien dziwny sposób całkiem mi to zaimponowało.
OdpowiedzUsuńDla mnie Targi Książki to obowiązek i największa przyjemność. Co chwila wpadam na kogoś znajomego. Czasem spędzenie 5 minut w samotności graniczy z cudem. I nigdy nie ma chwili, by obejść wszystkie stoiska. To po prostu niemożliwe. Więc wyobraź sobie, że i ja Tobie zazdroszczę.