Nietrudno zauważyć, że jak tylko zaczyna
się rok akademicki to moja działalność blogowa przymiera. Jesienią i zimą
czytam dużo mniej nie tylko ze względu na przytłaczające mnie życie, ale także,
dlatego, że jestem człowiekiem-niedźwiedziem. Najchętniej zawinęłabym się w
kołdrę i przespała tę część roku. Od listopada nie jestem w stanie długo
czytać, ponieważ najzwyczajniej w świecie zasypiam nad książką. Między innymi,
dlatego, od jakiegoś czasu, chodzi za mną poszerzenie tematyki bloga.
Do znudzenia
powtarzam, że jestem studentką historii sztuki. Przyznam szczerze, nie od razu czułam,
że to jest mój kierunek. Jednak im
dalej w las, tym bardziej wiem, że wybór takich studiów nie był błędem (no
dobra, ciężko po tym znaleźć pracę w zawodzie, ale nie o tym teraz). Są to
studia niezwykle rozwijające, które mimo narzekań sprawiają mi wiele frajdy i
moim marzeniem jest praca w zawodzie.
I tak, kiedy
zastanawiałam się, o czym mogę jeszcze pisać na blogu (nie ukrywajmy, trzeba,
chociaż trochę wiedzieć, o czym się pisze) pomyślałam, że wykorzystam mój
historyczno-sztuczny i przewodnicki background, aby pisać mini-„recenzje”
wystaw. Tym samym zapraszam na nowy cykl:
Oczywiście, powstają
profesjonalne recenzje wystaw, ale nie ukrywajmy, pisane hermetycznym językiem
kierowane są raczej do wąskiej grupy czytelników. A gdzie ma szukać informacji
przeciętny Kowalski, który żyje w świecie Internetu? Szczerze mówiąc, nie
przychodzi mi do głowy żaden blog czy portal, który podejmowałby podobne tematy
w sposób dostępny dla każdego. Wydaje mi się, że jest to nisza, która cały czas
czeka na wypełnienie.
Od razu muszę
zaznaczyć, że nie chcę mówić o jakości dzieł prezentowanych na wystawach. Mimo,
że mam już za sobą ponad 4 lata studiów historyczno-artystycznych i niejedno
muzeum w życiu zwiedziłam, nie czuję się na siłach by podjąć się takiego
zadania. Moje zainteresowania zawsze skupiały się na architekturze, a moje
postrzeganie obrazów jest dalekie od profesjonalizmu i opiera się na
stwierdzeniu „ładne”/„brzydkie” (przy czym to, co mi się podoba jest często
uważane za brzydkie, kiczowate i przesłodzone – patrz francuskie rokoko czy
akademicy tacy jak Henryk Siemiradzki czy Alma Tadema).
O czym więc będę
pisać? Mówiąc w skrócie, chcę skupić się na ogólnym odbiorze danej wystawy. Jest
kilka elementów, na które zawsze zwracam uwagę i znacząco wpływają one na
przyjemność oglądania ekspozycji, a być może są trudne do uchwycenia dla mniej
obytego odbiorcy. Będę zwracać uwagę na aspekty organizacyjne, które są
widoczne dla przeciętnego widza, na sposób ekspozycji i oświetlenia, obsługę,
gadżety związane z wystawą, reklamę na mieście itp.
Oczywistością jest
to, że będzie to cykl nieregularny, a z racji mojego miejsca zamieszkania,
będzie poświęcony przede wszystkim wystawom trójmiejskim. Mam jednak nadzieję,
że uda mi się od czasu do czasu napisać coś o wydarzeniach innych miast.
No to co? Nie
pozostaje mi nic innego, jak prosić o wyrozumiałość, zaglądanie do postów z
nowego cyklu i wyrażanie swojej opinii o opisywanej wystawie. A pierwszą
wystawą, nad którą się trochę popastwię będzie nowa czasówka z Muzeum
Narodowego w Gdańsku. Ale o tym w następnym poście ;)
Na występie nie byłam, ale może poszperam w internecie, jeśli mnie zachęcisz :)
OdpowiedzUsuń