Nie wiem czy Wy też tak macie, ale prawie
zawsze, kiedy czytam kryminał mam mieszane uczucia. Bo z jednej strony
chciałabym żeby książka trzymała mnie w napięciu do samego końca, tak żebym nie
domyśliła się, kto jest zabójcą. Z drugiej, zawsze, kiedy dobrze wytypuję
sprawcę jestem z siebie strasznie dumna i cieszę się jak dziecko, że nie dałam
się zwieść. I najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie wiem, które uczucie
wolę…
Zachwycona
w zeszłym roku Podpalaczem, od razu
chciałam sięgnąć po drugi tom przygód komisarza Mortki. Ale w bibliotece jej
nie było (nie tam, że kolejka; w ogóle nie mieli!), a ebook jakoś nie chciał
być w promocji. Los chyba nie chciał żebym przeczytała tę książkę, bo kiedy w
końcu pojawiła się w bibliotece i odstałam swoje 2 miesiące w kolejce, przyszła
sesja i Farma znowu wylądowała na
kupce „na później”. No, ale jak tylko przyszedł pierwszy dzień wakacji, od razu
złapałam za ten tytuł.
Po
wydarzeniach opisanych w Podpalaczu
komisarz Jakub Mortka zostaje karnie „zesłany” do Krotowic, niewielkiej
miejscowości w Karkonoszach. Początkowo traktowany nieufnie, w końcu
zaprzyjaźnia się z pracującym w tamtejszej komandzie, byłym funkcjonariuszem
CBŚ oraz jednym z miejscowych lekarzy. Wszystkim wydawało się, że w takiej
dziurze jak Krotowice będzie cisza i spokój. A tu nagle ginie 11-letnia
dziewczynka. I to druga w krótkim okresie! Pierwszy przypadek przemilczano, bo
ofiarą była cyganka, ale kiedy ginie zwykła, polska dziewczynka, policja staje
na nogi. Szybko znaleziono podejrzanego, który od razu przyznał się do gwałtów
i zabójstw. Podczas poszukiwania ciała dziewczynki okazało się, że sprawa nie
będzie taka prosta – Mortka odkrył stos okaleczonych kobiecych zwłok. Mimo, że
Mortka jest tylko konsultantem w rozpoczętym śledztwie, oczywiście to on łączy
wszystkie fakty i ostatecznie rozwiązuje sprawę.
Książka
ma 370 stron. Przez około 200 nie miałam pomysłu, o co chodzi, kto i dlaczego
zabija. A potem, dwie czy trzy informacje i jestem pewna, że mam tę osobę, a
przez kolejne 150 czekam aż to się potwierdzi. Nie przewidziałam jedynie, że
intryga obejmuje więcej osób i faktycznie, jedna z nich bardzo mnie zaskoczyła.
No
i tu jest właśnie problem. Bo, mimo iż drugi tom przygód Mortki jest dobrze
napisany, a fabuła jest na tyle realistyczna, że uwierzyłabym gdyby ktoś mi
powiedział, że coś takiego się wydarzyło, to jednak Farma lalek nie zachwyciła mnie tak jak Podpalacz. Lektura zajęła mi jeden dzień i czytało mi się dobrze,
ale szczerze mówiąc, po zamknięciu książki, nawet nie pomyślałam żeby sprawdzić
czy w bibliotece jest Przejęcie.
Trochę szkoda mi to mówić, bo wiązałam z tą serią duże nadzieje. Pewnie za
jakiś czas sięgnę po trzecią część cyklu, a potem po kolejne, jeszcze nie
powstałe, licząc na to, że znowu będzie lepiej. Albo, że to była wina mojego
nastroju, a nie samej książki?
Jeśli
nie znacie jeszcze Chmielarza, biegnijcie do biblioteki po Podpalacza bo warto. A Farmę
lalek przeczytacie już z rozpędu i pewnie wielu z Was będzie zadowolona. Generalnie,
warto mieć tego autora na oku, tym bardziej, że otrzymał niedawno Nagrodę Wielkiego
Kalibru dla najlepszego kryminału (za Przejęcie
właśnie).
Wojciech Chmielarz, Farma lalek, Wydawnictwo Czarne, s. 374.
u mnie Chmielarz czeka na swoją kolej... a ciekawostką jest, że pochodzi z Gliwic, a Jego Mama często zagląda do księgarni w której pracuję ;)
OdpowiedzUsuńJaki ten świat mały :)
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńZachęciłaś mnie do przeczytania tej książki.
W następnym tygodniu pójdę do biblioteki po nią( ciekawe czy będzie?)
Zapraszam do siebie.
Pozdrawiam Zizi.