Modny ostatnio
minimalizm opanowuje każdą sferę życia. Chyba szczególnie widoczny jest
minimalizm wnętrz i coraz większa popularność stylu skandynawskiego.
Rzadko czytuję poradniki. Jakiś czas
temu koleżanka poleciła mi Sztukę umiaru
Dominique Loreau. Zanim jednak po nią sięgnęłam natknęłam się na opinię, według
której książki Loreau nie sprawdzają się w polskich warunkach. Polecano tam
jednak Minimalizm po polsku, jako
poradnik dostosowany do naszych, polskich możliwości. Kiedy więc zobaczyłam ją
na półce w bibliotece pomyślałam, że spróbuję.
Lada
moment będę się po raz kolejny przeprowadzać. Kiedy myślę o pakowaniu
wszystkich rzeczy, a potem o szukaniu dla nich nowego miejsca robi mi się
słabo. Pomyślałam, że może po przeczytaniu takiej książki znajdę motywację do
wyrzucenia części rzeczy albo chociaż podpowiedź jak krok po kroku ograniczać
swój dobytek.
Czytając Minimalizm po polsku miałam jednak
wrażenie, że autorka bardziej pragnie wyjaśnić czytelnikowi czym może być
minimalizm, dlaczego jest on dobry i przygotować do podjęcia decyzji o
przyjęciu takiego stylu życia, niż dawać rady. Bo niewiele tutaj sposobów jak
wprowadzić minimalizm w życie.
Ale
wiecie co? Przez moment nawet poczułam, że można, że uda mi się wprowadzać
minimalizm w moje życie. A potem przeczytałam fragment o książkach. Że niby
czytanie jest dobre, ale gromadzenie książek już nie. I odechciało mi się
minimalizmu. Bo jak to tak – do bez książek?!
Nie
przemówił też do mnie rozdział religijny. Autorka poświęciła ponad 20 stron,
żeby pokazać w jaki sposób religia może być natchnieniem do rezygnacji z dóbr i
upraszczania życia. Jestem w stanie uwierzyć, że niektórzy ludzie reprezentują
opisane podejście, ale wydaje mi się, że są to przypadki skrajne i odosobnione.
Po
tych dwóch fragmentach skończyłam książkę raczej zgodnie z zasadą, że kończę
czytać to co zaczęłam ni z nadzieją, że czegoś się dowiem. Po tej lekturze
upewniłam się, że minimalizm jest mi obcy. Mogę robić kilka razy w roku
przegląd szafy, mogę oddawać książki do których na pewno nie wrócę, ale pamiątki,
zdjęcia i „durnostojki” nadają domowi duszę i charakter. A z tego nie
zrezygnuję.
Anna Mularczyk-Meyer, Minimalizm po polsku, czyli jak uczynić życie prostszym, Black Publishing, s.189
Minimalizm jest fajny, ale rozumiem, dlaczego po lekturze tej książki odrzuca. Też mam za dużo książek, pewnie za dużo szminek, durnostojek akurat nie znoszę. Ale lubię wszystko pochować, mieć kliniczną biel na wierzchu - wiem, że niektórych to odrzuca. Dla mnie minimalizm to przede wszystkim umiejętność zastanowienia się i uzyskania mądrej odpowiedzi na pytanie dlaczego to chcę kupić/zachować/zrobić. Lubię.
OdpowiedzUsuńA od książek takich trzymam się z dala, mam wrażenie, że nie informują na dany temat więcej niż mądra szpilka na pintereście - preferuję (minimalizm! ;))