niedziela, 31 sierpnia 2014

Jo Nesbo „Człowiek nietoperz"


Staram się być porządnym czytelnikiem i czytać książki z serii po kolei. Stąd, kiedy w końcu postanowiłam wziąć się za kryminały Jo Nesbø, wybór mógł być jeden – Człowiek nietoperz.
            Już na pierwszej stronie poznajemy Harry’ego Hole, norweskiego policjanta łączącego wszystkie tomy cyklu. Mimo to, długo nic o nim nie wiemy. Gdyby nie kwestionariusz umieszczony na skrzydełku okładki, nie wiedziałabym ani jak Harry wygląda, ani ile ma lat. Są tam też informacje totalnie niepotrzebne, a nawet sprzeczne w kontekście tej książki (w nieformalnym związku z Rakel Fauke, samotną matką Olega­ – widział ją ktoś w Człowieku nietoperzu? Chociaż jedno słowo wzmianki?) O jego problemach z alkoholem i co z nich wynikło, dowiadujemy się dopiero w drugiej części książki.
            Harry zostaje wysłany do Sydeny, aby pomóc tamtejszym policjantom w śledztwie dotyczącym zgwałconej i zamordowanej rodaczki, Inger Holter. Norwegiem od początku „opiekuje się” funkcjonariusz aborygeńskiego pochodzenia, który oprócz spraw związanych z dochodzeniem, zapoznaje Harry’ego z kulturą i realiami życia w Australii. Przez większą część powieści, śledczy kręcą się w kółko, a Harry, mimo że czuje iż coś mu umyka, nie może dojść do tego co to jest. Zanim wszystko poukłada mu się w głowie i dojrzy brakujące szczegóły, zginą następne trzy osoby. Śmierć jednej z nich wstrząśnie bohaterem tak bardzo, że znowu zaprzyjaźni się z whisky. Nawet w alkoholowym zamroczeniu prześladuje go sprawa Inger. W końcu zaczyna kojarzyć pewne fakty i wpada na to co od początku miał pod samym nosem.
            Nie wiem, jakoś tak ciężko jest mi wyrazić jednoznaczną opinię na temat pierwszej części cyklu z Harrym Hole. Z jednej strony podobało mi się na tyle, że ustawiłam się już w kolejkę po Karaluchy i nie poszłam spać dopóki nie doczytałam ostatnich 50 stron mimo, że ledwo patrzyłam na oczy. A z drugiej, po takich zachwytach nad Nesbø spodziewałam się większego „łał”.
Dość szybko miałam swoją koncepcję kto zabił, a kiedy została obalona, szybko wytypowałam prawdziwego mordercę. Nie przekonała mnie jednak postać zabójcy. Jego motywacja (ta może mniej) i związki z innymi postaciami (szczególnie jedną) wydają mi się naciągnięte. Psychopata który mówi „jestem psychopatą, wiem o tym i się do tego przyznaję” też jest dla mnie jakiś taki… mało prawdopodobny.
Jak na kryminał, dość fajnie Nesbø ukazał w tle problem multikulturowości Australii (chociaż dobrze zarysowane tło, ukazujące problemy społeczeństwa to chyba jedna z cech charakterystycznych dla skandynawskich powieści kryminalnych). Zwrócił uwagę na to, że Aborygeni są traktowani są gorzej od białych, a dużo łatwiej jest im boksować się w półlegalnych klubach, niż zdobyć wykształcenie i piąć po szczeblach kariery. Co oczywiście rodzi kompleksy i chęć odwetu.
Wychodzi na to, że był potencjał, ale zakończenie ostatecznie rozczarowało. Pocieszające jest to, że nie jestem jedyną osobą, którą pierwsze spotkanie z Harrym Hole rozczarowało (a nie wszyscy zaczynają od początku serii), a pierwszy tom podobno należy do słabszych.

PS. Proszę o podpowiedź, jak właściwie czyta się nazwisko Hole? Skoro nie „dziura” i nie „święty” - jakieś inne propozycje? :D




Jo Nesbø Człowiek nietoperz, Wydawnictwo Dolnośląskie, s. 340

4 komentarze:

  1. Sama osobiście nie czytałam, ale mam w domu pewnego mężczyznę, który to już uczynił i był usatysfakcjonowany tą książką. Nie mówił, aby końcówka go rozczarowała, raczej, że całość trzyma poziom :) Sama muszę wreszcie po nią sięgnąć i tak jak Ty, zamierzam iść w odpowiedniej kolejności ;) A co do nazwiska to pojęcia nie mam... Zawsze mówię *Hary Hol* ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być może miałam zbyt wygórowane oczekiwania po takich zachwytach na Nesbo i dlatego się rozczarowałam. Mam nadzieję, że następne tomy bardziej mi się spodobają :)
      Zastanawiam się czy tego nazwiska nie czytać po prostu "Hole"...

      Usuń
    2. Ponoć z Nesbo tak właśnie jest - im dalej tym lepiej. Ja oglądałam na podstawie jego książki film - Łowcy głów. Żałuję, że dowiedziałam się o tym tak późno, ale trudno. W każdym razie był świetny :) Jeśli w tym przypadku sprawdzi się zasada, że książka jest zawsze lepsza od ekranizacji, to boję się pomyśleć. Skali mi braknie do oceny!

      Usuń