poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Ignacy Karpowicz „Balladyny i Romanse”


Czytając Balladyny i Romanse zastanawiałam się, dlaczego tyle zwlekałam z pierwszym w mojej karierze Karpowiczem? Przecież od dawna słyszałam zachwyty nad tym autorem. Dopiero kiedy Sońka pojawiła się na mojej półce postanowiłam przeczytać… Balladyny. Wiem, wiem, dziwne myślenie. Po prostu chciałam zacząć od tej nagrodzonej Paszportem Polityki książki. Nie wiem jak spodoba mi się Sońka, ale Balladyny były strzałem w dziesiątkę.
            Mamy świat ludzi. Poznajemy Olgę, Janka, Ankę, Artura, Kamę, Maćka, Bartka i Rafała. Łączą ich relacje rodzinne, przyjacielskie, koleżeńskie i przypadkowe spotkania. Prędzej czy później ich historie zazębią się chociaż nikomu z nich nie przyjdą do głowy takie okoliczności. Ale zanim to się stanie w ich życiu zaczną się dziać dziwne rzeczy.
            I mamy świat bogów. Bohaterowie znani nam z ksiażek, z lekcji polskiego i religii, z Internetu: Apollo, Atena, Eros, Nike, Mojry, Afrodyta, Hermes, Ares, Jezus, Lucyfer, Ozyrys, a nawet Balladyna. I wielu innych, z których większość już dawno usunęła się z ziemi. Co robią? Mieszkają w mieście miast, górze gór, chmurze chmur i tak dalej, prowadzą firmy odzieżowe, cateringowe, pracują za barem, w szatni, na bramce. Wielu próżnuje albo wdaje się w romanse z bogami z innych dzielnic. W końcu bogom (prawie) wszystko wolno.
            Nagle ktoś postanawia zamknąć niebo (piekła dawno już nie ma). Wszyscy mieszkańcy miasta miast muszą podjąć decyzję – zostają w niebie bez możliwości kontaktu z ziemią, czy schodzą na dół by żyć wśród ludzi. Ci którzy decydują się na ziemię trafiają do Polski - kraju z promocji. A tam nieźle namieszają w życiu ludzkich bohaterów.
            Karpowicz zdobył mnie swoimi pomysłami na życie „zapomnianych” bogów różnych epok i wyznań. Kupił mnie swoją wyobraźnią, poczuciem humoru, polską „naszością” i odwagą (jakby nie patrzeć w kraju takim jak Polska, napisanie powieści, w której Jezus ma problemy ze swoją troistą naturą i zakochuje się z greckiej Nike jest przejawem pewnej odwagi).
            Balladyny i Romanse trafiają na półkę „ulubionych”, a ja już ustawiam inne jego powieści na półkę „do SZYBKIEGO przeczytania”.


Ignacy Karpowicz Balladyny i Romanse, Wydawnictwo Literackie, s. 526

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz