niedziela, 6 września 2015

Maciej Wasilewski "Jutro przypłynie królowa"


Był taki moment, że recenzja tej książki atakowała mnie z każdego odwiedzanego bloga. Często zdarzało się, że od razu odechciewało mi się czytać taką książkę, ale historia opisana w Jutro przypłynie królowa strasznie mnie zaintrygowała i postanowiłam ją przeczytać. Trochę trwało zanim to się udało, a dodatkowo było to chyba moje pierwsze spotkanie z reportażem – do tej pory wybierając literaturę non-fiction stawiałam na biografie.
            Ponieważ podejrzewam, że większość czytelników blogów książkowych natknęło się już na opisy tej książki o historii krótko. Mamy wyspę Pitcairn na Oceanie Spokojnym, która jest częścią Wielkiej Brytanii. Jedna miejscowość, pięćdziesięciu mieszkańców, którzy są potomkami marynarzy-buntowników z osiemnastowiecznego statku Bounty i Thaitanek, które przypłynęły wraz z nimi. Od tamtej pory, co jakiś czas ktoś próbuje zamieszkać na Pitcairn, ale zazwyczaj szybko ucieka. Wytrzymują tylko Ci, którzy wżenili się w lokalne rodziny, mimo że nigdy nie zostają w pełni zaakceptowani. Mimo, że formalnie na wyspie jest burmistrz i działa policja władzę trzymają Chłopcy. Chłopcy mogą i robią wszystko - zastraszają, gwałcą, cenzurują dostępne filmy, książki, Internet…
Historia opisana przez Wasilewskiego szokuje. Kiedy jakiś czas temu opowiadałam mojej siostrze, o czym jest ta książka, siostra zapytała czy jest podana jakaś data tych wydarzeń. Była w szoku, kiedy powiedziałam, że to się dzieje współcześnie. Dałaby sobie głowę uciąć, że opowiadam jej historię z XVIII w. Bo ciężko uwierzyć, że takie rzeczy się dzieją dzisiaj, w XXI wieku. Że teraz, kiedy ja siedzę i klepię w klawiaturę komputera z nieograniczonym dostępem do Internetu, obok chłodzi mnie wiatrak, a w lodówce chłodzi się piwo na wieczór, jest taka wyspa gdzie jest jeden komputer, ocenzurowany Internet, reglamentowany prąd i szansa na piwo 6 razy w roku, kiedy akurat przypłynie statek. I to nie są jakieś niepiśmienne wioski afrykańskie (z całym szacunkiem do takich wiosek) tylko teren należący do jednego z największych mocarstw europejskich! Kiedy do tego dodamy tę szokującą stronę Pitcairn, którą opisał Wasilewski – gwałty, proces i całą otoczkę, która się wokół niego wytworzyła to naprawdę nie chce się wierzyć, że ta książka nie stoi na dziale z fikcją.
Ciężko mi powiedzieć czy Jutro przypłynie królowa jest dobrym tytułem na rozpoczęcie przygody z reportażem. Wiem jednak, że historia w nim opisana jest interesująca i długo siedzi w głowie. Po jej przeczytaniu chciałam wiedzieć więcej, zobaczyć zdjęcia i stronę internetową wyspy, pogłębiać temat. Tyle tylko, że nie wiele da się tu pogłębić – Pitcairneńczycy bardzo pilnują obrazu wysyp, który płynie do świata. Ta książka, wydana w odległym dla nich kraju, w egzotycznym języku jest ogromną rysą na tym starannie tworzonym wizerunku.


Maciej Wasilewski, Jutro przypłynie królowa, Czarne, s. 166

3 komentarze:

  1. Co do rozpoczynania przygody z reportażem - polecam właściwie całą reportażową serię z Czarnego. Wszystkie ich książki długo siedzą w głowie.

    OdpowiedzUsuń
  2. No właśnie. Ja nigdy nie miałam okazji czytać reportażu. Niby mnie kuszą, niby ciekawią, ale w jakiś sposób po prostu się ich boję.
    Moje-ukochane-czytadelka

    OdpowiedzUsuń
  3. Szczerze mówiąc niespecjalnie przepadam za reportażami, może jeszcze nie trafiłam na takie, które faktycznie by mnie zaciekawiły.

    OdpowiedzUsuń