Był taki moment, że recenzja tej książki
atakowała mnie z każdego odwiedzanego bloga. Często zdarzało się, że od razu
odechciewało mi się czytać taką książkę, ale historia opisana w Jutro przypłynie królowa strasznie mnie
zaintrygowała i postanowiłam ją przeczytać. Trochę trwało zanim to się udało, a
dodatkowo było to chyba moje pierwsze spotkanie z reportażem – do tej pory
wybierając literaturę non-fiction stawiałam na biografie.
Ponieważ
podejrzewam, że większość czytelników blogów książkowych natknęło się już na
opisy tej książki o historii krótko. Mamy wyspę Pitcairn na Oceanie Spokojnym,
która jest częścią Wielkiej Brytanii. Jedna miejscowość, pięćdziesięciu
mieszkańców, którzy są potomkami marynarzy-buntowników z osiemnastowiecznego
statku Bounty i Thaitanek, które przypłynęły wraz z nimi. Od tamtej pory, co
jakiś czas ktoś próbuje zamieszkać na Pitcairn, ale zazwyczaj szybko ucieka.
Wytrzymują tylko Ci, którzy wżenili się w lokalne rodziny, mimo że nigdy nie
zostają w pełni zaakceptowani. Mimo, że formalnie na wyspie jest burmistrz i
działa policja władzę trzymają Chłopcy. Chłopcy mogą i robią wszystko -
zastraszają, gwałcą, cenzurują dostępne filmy, książki, Internet…
Historia opisana
przez Wasilewskiego szokuje. Kiedy jakiś czas temu opowiadałam mojej siostrze,
o czym jest ta książka, siostra zapytała czy jest podana jakaś data tych
wydarzeń. Była w szoku, kiedy powiedziałam, że to się dzieje współcześnie.
Dałaby sobie głowę uciąć, że opowiadam jej historię z XVIII w. Bo ciężko
uwierzyć, że takie rzeczy się dzieją dzisiaj, w XXI wieku. Że teraz, kiedy ja
siedzę i klepię w klawiaturę komputera z nieograniczonym dostępem do Internetu,
obok chłodzi mnie wiatrak, a w lodówce chłodzi się piwo na wieczór, jest taka wyspa
gdzie jest jeden komputer, ocenzurowany Internet, reglamentowany prąd i szansa
na piwo 6 razy w roku, kiedy akurat przypłynie statek. I to nie są jakieś
niepiśmienne wioski afrykańskie (z całym szacunkiem do takich wiosek) tylko
teren należący do jednego z największych mocarstw europejskich! Kiedy do tego
dodamy tę szokującą stronę Pitcairn, którą opisał Wasilewski – gwałty, proces i
całą otoczkę, która się wokół niego wytworzyła to naprawdę nie chce się
wierzyć, że ta książka nie stoi na dziale z fikcją.
Ciężko mi powiedzieć
czy Jutro przypłynie królowa jest
dobrym tytułem na rozpoczęcie przygody z reportażem. Wiem jednak, że historia w
nim opisana jest interesująca i długo siedzi w głowie. Po jej przeczytaniu
chciałam wiedzieć więcej, zobaczyć zdjęcia i stronę internetową wyspy,
pogłębiać temat. Tyle tylko, że nie wiele da się tu pogłębić – Pitcairneńczycy bardzo
pilnują obrazu wysyp, który płynie do świata. Ta książka, wydana w odległym dla
nich kraju, w egzotycznym języku jest ogromną rysą na tym starannie tworzonym wizerunku.
Maciej Wasilewski, Jutro przypłynie królowa, Czarne, s. 166
Co do rozpoczynania przygody z reportażem - polecam właściwie całą reportażową serię z Czarnego. Wszystkie ich książki długo siedzą w głowie.
OdpowiedzUsuńNo właśnie. Ja nigdy nie miałam okazji czytać reportażu. Niby mnie kuszą, niby ciekawią, ale w jakiś sposób po prostu się ich boję.
OdpowiedzUsuńMoje-ukochane-czytadelka
Szczerze mówiąc niespecjalnie przepadam za reportażami, może jeszcze nie trafiłam na takie, które faktycznie by mnie zaciekawiły.
OdpowiedzUsuń