środa, 16 września 2015

Katarzyna Kwiatkowska "Zobaczyć Sorrento i umrzeć"


Uwielbiam retro kryminały! Kiedy przeczytałam na słowem malowane o książkach Katarzyny Kwiatkowskiej od razu wpisałam je na listę „do przeczytania” i pobiegłam do biblioteki po Zbrodnię w błękicie, a niedługo po niej po  Alba i Kaina. I smutno strasznie mi było, że nie ma nic więcej bo cholernie polubiłam Jana Morawskiego. Dlatego kiedy usłyszałam, że szykuje się premiera nowej części jego przygód chciałam sprawdzić ile to już czasu minęło i… okazało się, że nie zauważyłam że została wydana trzecia książka serii, czyli Zobaczyć Sorrento i umrzeć. Łatwo się domyśleć, że następnego dnia książka leżała już u mnie w domu ;)
            Tym razem bohaterem książki nie jest Jan Morawski, ale Konstancja Radolińska. Jan przyjaźni się z jej bratem Antonim, a sama Konstancja od wielu lat podkochuje się w Janie. Bohaterkę poznajemy na statku, którym płynie do Włoch, gdzie ma spędzić wakacje z ciotką, bratem i ukochanym. Konstancja podsłuchuje rozmowę, z której dowiaduje się, że Jan nie przyjedzie bo ma jakąś zagadkę do rozwiązania. Dziewczyna postanawia zrobić wszystko żeby rozwiązać drugą część zagadki, która przypadła jej bratu i pułkownikowi Richardsowi i udowodnić Janowi, że będzie idealną żoną na detektywa.
            Po przyjeździe Konstancji do Sorrento poznajemy całą grupę gości hotelowych, którzy od tej pory będą nam towarzyszyć w zabawach i podróżach. Szybko okazuje się, że wszyscy coś ukrywają, a sprawa jeszcze się komplikuje gdy ktoś zabija jedną z pań z towarzystwa. Dalej sytuacja staje się coraz bardziej zagmatwana, tak że w końcu pomieszały mi się znane mi od początku postacie. Oczywiście na koniec Konstancja, z pomocą przystojnego Amerykanina, rozwiązuje wszystkie zagadki, a odpowiedzi na niektóre pytania faktycznie mogą nas zaskoczyć.
            Przyznam szczerze, że była to dla mnie najtrudniejsza w odbiorze powieść Katarzyny Kwiatkowskiej. Zdecydowanie bardziej wolę dochodzenia prowadzone przez Morawskiego niż Konstancję. Do tego powieść dość nierówna, szybkie tempo wydarzeń i dużo postaci przeplatane się powolnymi spacerami i bardzo długimi, drobiazgowymi opisami widoków. Ledwo udało mi się wciągnąć, a tu znowu autorka zwalniała i odchodziła od głównego wątku.
            Fakt, że mamy tutaj dużo postaci i każda z nich coś ukrywa powoduje, że każdy jest podejrzany, powoli odkrywamy karty i rozwiązanie zagadki zajmuje dość dużo czasu. I to jest nawet fajne, bo mimo tych męczących czasami dłużyzn, chciałam się dowiedzieć kto zabił i to mnie motywowało do dalszej lektury.
To, co jeszcze udało się osiągnąć autorce to wzbudzenie we mnie tęsknoty za Włochami. Odwiedziłam ten kraj tylko raz i to całkiem inne rejony (Wenecja i Mediolan), ale pokochałam go całym sercem. Po lekturze Zobaczyć Sorrento nabrałam ochoty żeby rzucić wszystko, spakować walizkę i pojechać do Włoch.
Cieszę się, że w nowej książce wraca Morawski bo chyba drugiej książki z Konstancją w roli głównej bym nie zniosła. Tak w ogóle, to zastanawiam się czy wydarzenia z Zobaczyć Sorrento mają jakiś ciąg dalszy w Zbrodni w szkarłacie.
Dajcie znać czy też lubicie retro-kryminały i czy podobały się Wam książki Katarzyny Kwiatkowskiej.


Katarzyna Kwiatkowska, Zobaczyć Sorrento i umrzeć, rozpisani.pl, s.346.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz