Uwielbiam retro kryminały! Kiedy
przeczytałam na słowem malowane o książkach Katarzyny Kwiatkowskiej od razu
wpisałam je na listę „do przeczytania” i pobiegłam do biblioteki po Zbrodnię w błękicie, a niedługo po niej
po Alba i Kaina. I smutno strasznie mi było,
że nie ma nic więcej bo cholernie polubiłam Jana Morawskiego. Dlatego kiedy
usłyszałam, że szykuje się premiera nowej części jego przygód chciałam
sprawdzić ile to już czasu minęło i… okazało się, że nie zauważyłam że została
wydana trzecia książka serii, czyli Zobaczyć
Sorrento i umrzeć. Łatwo się domyśleć, że następnego dnia książka leżała
już u mnie w domu ;)
Tym
razem bohaterem książki nie jest Jan Morawski, ale Konstancja Radolińska. Jan
przyjaźni się z jej bratem Antonim, a sama Konstancja od wielu lat podkochuje
się w Janie. Bohaterkę poznajemy na statku, którym płynie do Włoch, gdzie ma
spędzić wakacje z ciotką, bratem i ukochanym. Konstancja podsłuchuje rozmowę, z
której dowiaduje się, że Jan nie przyjedzie bo ma jakąś zagadkę do rozwiązania.
Dziewczyna postanawia zrobić wszystko żeby rozwiązać drugą część zagadki, która
przypadła jej bratu i pułkownikowi Richardsowi i udowodnić Janowi, że będzie
idealną żoną na detektywa.
Po
przyjeździe Konstancji do Sorrento poznajemy całą grupę gości hotelowych,
którzy od tej pory będą nam towarzyszyć w zabawach i podróżach. Szybko okazuje
się, że wszyscy coś ukrywają, a sprawa jeszcze się komplikuje gdy ktoś zabija
jedną z pań z towarzystwa. Dalej sytuacja staje się coraz bardziej zagmatwana,
tak że w końcu pomieszały mi się znane mi od początku postacie. Oczywiście na
koniec Konstancja, z pomocą przystojnego Amerykanina, rozwiązuje wszystkie
zagadki, a odpowiedzi na niektóre pytania faktycznie mogą nas zaskoczyć.
Przyznam
szczerze, że była to dla mnie najtrudniejsza w odbiorze powieść Katarzyny
Kwiatkowskiej. Zdecydowanie bardziej wolę dochodzenia prowadzone przez
Morawskiego niż Konstancję. Do tego powieść dość nierówna, szybkie tempo
wydarzeń i dużo postaci przeplatane się powolnymi spacerami i bardzo długimi,
drobiazgowymi opisami widoków. Ledwo udało mi się wciągnąć, a tu znowu autorka
zwalniała i odchodziła od głównego wątku.
Fakt,
że mamy tutaj dużo postaci i każda z nich coś ukrywa powoduje, że każdy jest
podejrzany, powoli odkrywamy karty i rozwiązanie zagadki zajmuje dość dużo
czasu. I to jest nawet fajne, bo mimo tych męczących czasami dłużyzn, chciałam
się dowiedzieć kto zabił i to mnie motywowało do dalszej lektury.
To, co jeszcze udało
się osiągnąć autorce to wzbudzenie we mnie tęsknoty za Włochami. Odwiedziłam
ten kraj tylko raz i to całkiem inne rejony (Wenecja i Mediolan), ale
pokochałam go całym sercem. Po lekturze Zobaczyć
Sorrento nabrałam ochoty żeby rzucić wszystko, spakować walizkę i pojechać
do Włoch.
Cieszę się, że w
nowej książce wraca Morawski bo chyba drugiej książki z Konstancją w roli
głównej bym nie zniosła. Tak w ogóle, to zastanawiam się czy wydarzenia z Zobaczyć Sorrento mają jakiś ciąg dalszy
w Zbrodni w szkarłacie.
Dajcie znać czy też
lubicie retro-kryminały i czy podobały się Wam książki Katarzyny Kwiatkowskiej.
Katarzyna
Kwiatkowska, Zobaczyć Sorrento i umrzeć,
rozpisani.pl, s.346.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz