wtorek, 6 stycznia 2015

Simon Beckett "Chemia śmierci"


Jako wierna fanka serialu Bones, nie mogłam przejść obojętnie obok książki, której głównym bohaterem jest antropolog sądowy. Dlatego, kiedy naszła mnie ochota na jakiś kryminał lub thriller, bez zastanowienia wypożyczyłam z biblioteki pierwszy tom serii o dr Davidzie Hunterze.
David Hunter przyjeżdża do małej wioski Manham z Londynu aby objąć posadę lokalnego lekarza. Poprzedni lekarz w wyniku wypadku samochodowego porusza się na wózku i nie jest w stanie poradzić sobie ze wszystkimi pacjentami. David zadomawia się w Manham, kupuje dom i cały czas stara się zapomnieć o przeszłości (o której przez długi czas nie wiemy zbyt wiele). I wszystko toczyłoby się po jego myśli gdyby dwóch miejscowych chłopców nie znalazło w lesie zwłok. Kiedy prowadzący śledztwo detektyw dowiaduje się czym parał się Hunter przed przyjazdem na prowincję wciąga go w śledztwo. Robi się coraz goręcej kiedy giną następne kobiety, w tym jedna dość bliska sercu naszego doktora.
Równocześnie z rozwojem śledztwa możemy obserwować zmiany, jakie zachodzą w niewielkiej społeczności w obliczu takich niezwykłych wydarzeń. Strach, kiedy okazuje się, że ktoś porywa członków ich społeczności czy nieufność gdy policja stwierdza, że mordercą jest ktoś spośród mieszkańców miasteczka, to dopiero początek. Do tego dochodzi łatwość z jaką lokalny pastor manipuluje mieszkańcami Manhami w obliczu kryzysu.
            Dr Hunter jest nie tylko bohaterem, ale i narratorem Chemii śmierci. To z jego perspektywy poznajemy większość zdarzeń, które miały miejsce w Manham. Trochę denerwujące były dla mnie wstawki w stylu „znalazła martwego królika co świadczyło o tym, że grasuje tu jakiś zwyrodnialec, ale wtedy jeszcze tego nie wiedzieliśmy*”.
            Jeszcze zanim dotarłam do połowy książki miałam wytypowanego mordercę, chociaż nie umiałam wytłumaczyć dlaczego to miałaby być ta postać i jakie były jej motywacje. Mam dość dobre przeczucie, jeżeli chodzi o obstawianie morderców (co strasznie denerwuje mojego narzeczonego jak oglądamy filmy), ale moje podejrzenie sprawdziło się tylko częściowo. To czego nie odgadłam było naprawdę zaskakujące i nie spodziewałam się takiego wyjaśnienia sprawy (kto już czytał tę powieść, powinien zrozumieć o czym mówię).
            Nie powiem, że jest to jakiś super wybitny kryminał, ale spędziłam z nim dwa sympatyczne wieczory, czytałam z zaciekawieniem i ostatecznie zakończenie mnie zaskoczyło (co bardzo cenię w powieściach tego typu). Gdyby nie to, że po następne tomy biblioteczne ustawiła się już kolejka, na pewno czytałabym już Zapisane w kościach. A to, że czytelnik do razu chce znać dalsze losy bohaterów jest chyba całkiem niezłą rekomendacją.


*to nie jest dosłowny cytat

Simon Beckett Chemia śmierci, Wydawnictwo Amber, s. 246

1 komentarz:

  1. Słyszałam już parę razy, że to całkiem przyjemna książka do przeczytania. Ostatnio mam ochotę właśnie na takie historie kryminalne, z tajemnicą. Może sięgnę też w końcu po to!

    OdpowiedzUsuń