czwartek, 28 sierpnia 2014

Stephen Clark „1000 lat wkurzania Francuzów"

Po kolejnej dłuższej absencji spowodowanej wypadem w Bieszczady (gdzie nie było czasu i siły na czytanie oraz nie było zasięgu telefoniczno-internetowego na pisanie) wracam, mam nadzieję, na stałe.

            Książkę o której zamierzam dzisiaj napisać zaczęłam słuchać w formie audiobooka już dawno, dawno. Rzadko sięgam po audiobooki ponieważ słucham je tylko podczas prasowania i jedna książka rozciąga się na ogromnie długi okres czasu. Tym razem zdecydowałam się na taką formę pod wpływem recenzji na Czytam, bo lubię. Kiedy okazało się, że chcę do niej wrócić po kilku miesiącach przerwy nie pamiętałam w którym miejscu skończyłam, a z treści umiałam przywołać tylko pojedyncze, wyrwane z kontekstu wydarzenia. Postanowiłam więc iść do biblioteki i sięgnąć po to tomisko w wersji papierowej. Myślę, że dobrze na tym wyszłam bo z pozostałej części książki na pewno zapamiętam dużo więcej niż z tych 3 czy 4 przesłuchanych rozdziałów.
            Stephen Clark opowiada o stosunkach angielsko-francuskich przez ostatnie 1000 lat. Opowiada o wydarzeniach wielkich - o wojnach i bitwach, przepychankach między królami, politykami i dowódcami, o Wilhelmie Zdobywcy i Joannie d'Arc, ale także wydawałoby się błahych jak pochodzenie szampana. bagietki i ratowaniu winorośli. A wszystko to robi w sposób humorystyczny, ukazując wady obu narodów (chociaż jako Anglik skupia się na pokazaniu przywar francuskich).
            I mimo, że czasami opis kolejnej bitwy czy wojny już mnie nudził, za chwilę dostawałam puentę, która wywoływała wybuch głośnego śmiechu. No i co z tego, że w nawale informacji i postaci niektóre z nich nadal mi się myliły skoro autor tłumaczy to tak:

wówczas obowiązywał edykt, na mocy którego wszystkie kobiety w rodzinie królewskiej musiały nosić imię Maria - chodziło o to, żeby doprowadzić do szału przyszłych czytelników książek poświęconych historii tego okresu.

            Polecam 1000 lat wkurzania Francuzów osobom, które lubią historię, przedstawioną czasami w niekonwencjonalny sposób i takim, które lubią się pośmiać z inteligentnego żartu. Polecam ją zarówno franko- i anglofilom, jak i tym, którzy za tymi nacjami nie przepadają. Myślę, że każda z tych osób znajdzie tu coś dal siebie. Ja bawiłam się bardzo dobrze, czego dowodem może być zdjęcie ;)



 

Stephen Clark 1000 lat wkurzania Francuzów, W.A.B., s. 464

2 komentarze:

  1. Cieszę się, że dostarczyłam inspiracji. Ja teraz słucham Gliniarza Ciszewskiego i z takim entuzjazmem zaczęłam opowiadań niektóre historie mężowi, że zdecydował si wypożyczyć książkę z biblioteki. Gdy do niej zajrzałam, żeby zobaczyć ile już przesłuchałam, okazało się, że kilku rozdziałów zupełnie nie pamiętam - zapewne przespałam je, gdy słuchałam na trasie Gdańsk-Poznań. Teraz je doczytuję z książki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jednak stwierdzam, że audiobooki to nie moja bajka, za szybko myśli mi odlatują w inne tereny ;) Ostatnio podczas sprzątania słucham radio, a nawet udało się wygrać jakąś książkę więc też jest korzyść :)

      Usuń