poniedziałek, 25 maja 2015

Tomasz Siekielski "Sejf"




Mimo tego, że zawsze powtarzam, że czytam wszystko, są pewne gatunki, o które rzadko zahaczam. Tak więc, o ile bardzo często czytuję kryminały, typowa sensacja należy raczej do tej pomijanej grupy. Ciężko jednak przejść obojętnie obok serii, o której czyta się same superlatywy. Kiedy więc weszłam do biblioteki żeby zabić czas w oczekiwaniu na autobus i zobaczyłam Sejf, nie mogłam wyjść bez niego.

Sekielski głównym bohaterem pierwszego tomu serii uczynił dziennikarza śledczego Artura Solskiego. Artur oddelegowany karnie do materiału o szeptuchach z Podlasia, trafia przypadkiem na jeziorko, w którym właśnie znaleziono zwłoki. I nie byłoby w tym nic zadziwiającego gdyby nie fakt, że ciało było okropnie zmasakrowane, a sprawą od razu zainteresowała się Agencja Wywiadu. Sytuacja staje się jeszcze dziwniejsza kiedy miejscowy komendant zostaje wysłany na przymusowy urlop i pod groźbą kary zabrania mu się zajmować tą sprawą. Oczywiście mężczyźni nie zamierzają sprawy odpuścić i zaczynają węszyć. W międzyczasie do Solskiego zgłasza się żona żołnierza, który zginął w Iraku, twierdząc że jej mąż został zamordowany. Pozornie nie mające nic wspólnego sprawy zaczynają się łączyć, a kiedy do tego dodamy jeszcze zamach na polskiego ambasadora w Iraku i prywatne problemy bohaterów, sytuacja robi się coraz bardziej gorąca.

Jeżeli oglądaliście Służby specjalne (swoją drogą, rozmawiałam z kilkoma osobami o tym filmie i po reakcjach na zdanie "nie wiem czy widziałeś" dochodzę do wniosku, że to chyba afront sugerować komuś, że nie oglądał tego filmu...) to mamy tu trochę podobny klimat. Te wszystkie jednostki specjalne, tajne lub wojskowe agencje i stanowiska bohaterów skutecznie mieszały mi się w głowie, tak że początkowo naprawdę musiałam się skupić żeby to ogarnąć. Ale kiedy już nauczyłam się rozpoznawać bohaterów, nie mogłam się oderwać. Najlepszym dowodem chyba będzie to, że mimo choroby lokomocyjnej, która uniemożliwia mi czytanie w samochodzie/autobusie dłużej niż godzinę, czytałam Sejf pół drogi z Supraśla do Elbląga, byle tylko dowiedzieć się jak kończy się ta historia.

A trzeba przyznać, że nie łatwo jest połączyć poszczególne elementy układanki i rozwiązać sprawę. Nie wiem czy też tak czasami macie, że kiedy wszystko zaczyna się układać w głowie, pojawia się też myśl "ojaaacieee". Ja tak miewam i naprawdę lubię ten moment, kiedy okazuje się, że nie zgadłam o co chodzi, a autor mnie oszukał. Sekielski mnie zwodził i nawet jak udało mi się rozwiązać część zagadki, nadal nic nie wiedziałam.

Do tego Sejf nie jest książką z serii "żyli długo i szczęśliwie". Przez cały czas kibicujemy dobrym, chcemy żeby wyjaśnili sprawę, chcemy żeby się okazało, że władze i agencje nie są w naszym kraju bezkarne. Tak się jednak nie dzieje. Kilka razy na kartach powieści przekonujemy się, że dobro nie zawsze wygrywa, a jeżeli masz władzę, możesz wszystko.

Zakończenie pierwszego tomu Sejfu, nie pozostawia wątpliwości jak ta historia się skończyła. Jestem bardzo ciekawa co Sekielski wymyślił w kolejnych częściach i na pewno to sprawdzę. A jeżeli nie czytaliście jeszcze Sejfu i nie odrzuca Was natłok nazwisk czy nazw tajnych agencji wywiadowczych, to myślę, że warto żebyście sięgnęli po historię dziennikarza śledczego napisaną przez... dziennikarza śledczego.

Tomasz Sekielski Sejf, Wydawnictwo Rebis, s. 343.

2 komentarze:

  1. Książka jest na mojej liście "musi read' od dawna, ale po Twojej recenzji skoczyła kilka punktów wyżej;)

    OdpowiedzUsuń