Gdy tylko usłyszałam o otwarciu nowej wystawy w Muzeum Narodowym w Warszawie od razu zaczęłam planować wyjazd. Wystarczyło mi jedno nazwisko w zapowiedziach – Tycjan. Na wystawie byłam jakiś tydzień po otwarciu, więc minęło już trochę czasu, emocje ostygły i mogę na chłodno napisać o pozytywach i negatywach ekspozycji Brescia. Renesans na północy Włoch. Moretto, Savoldo, Moroni, Rafael, Tycjan, Lotto.
Kilka słów teorii
Za
folderem towarzyszącym wystawie: „Głównym tematem wystawy jest renesansowe malarstwo
północnych Włoch, przede wszystkim malarstwo Brescii, miasta położonego w
połowie drogi między Wenecją a Mediolanem (…). Swoistość stylu lokalni artyści
kształtowali poprzez przyjmowanie i odrzucanie impulsów z obu tych potężnych
ośrodków, ale także poprzez dialog ze sztuką florencką i rzymską oraz sztuką
północnej Europy.”
To było nawet ładne. Dosso Dossi, Madonna z Dzieciątkiem i świętym Janem Chrzcicielem, ok 1525 |
Wystawa
zajmuje 7 sal, w których umieszczono ok. 50 obrazów, meble, rzeźby, monety,
naczynia i zbroje.
Pierwsze wrażenie
Ok, może nie jestem specjalistką od malarstwa. Zarówno
moja praca licencjacka, jak i magisterska dotyczą architektury, mogłabym
zajmować się rzemiosłem artystycznym. Na malarstwie znam się na tyle, ile
wymagały tego ode mnie studia. Wiem jednak, co mi się podoba, a co nie. Na
niektóre obrazy mogłabym patrzeć godzinami (Siemiradzki love!), obok innych
przechodzę z obojętnością albo przyglądam się im tylko dlatego, że są autorstwa
znanego artysty.
Rafael, Chrystus błogosławiący, ok 1505-1506 |
Na wystawie Brescia
większość obrazów mijałam dość szybko. Mimo,
że zaczynamy z grubej rury – od obrazu Rafaela, a po drodze znajduje się kilka
płócien, przy których zatrzymałam się na dłużej, całość nie zrobiła na mnie
piorunującego wrażenia. Nawet Tycjan, na którego czekałam, był średni.
Szczerze mówiąc, jest to chyba najsłabsza, w moim odczuciu,
wystawa w Muzeum Narodowym w Warszawie, którą widziałam. I nie tylko, jeżeli
chodzi o same obrazy.
Co się stało?
Jak już kiedyś wspominałam oświetlenie obrazów jest
problemem muzeów na całym świecie. W Warszawie sale ekspozycyjne nie mają
okien, co jest dużym plusem - nie ma nigdzie słońca odbijającego się od
werniksu albo szkła, za którym umieszczone są obrazy. Do tej pory oświetlenie
sztuczne było tak ustawione, że spokojnie można było zobaczyć każdy obraz. Tym
razem coś poszło nie tak i połowy eksponatów, szczególnie tych
wielkoformatowych, nie dało się obejrzeć.
To co najpiękniejsze w tym obrazie, to w czym widać kunszt Tycjana, czyli materiał w tle, jest niewidoczne bo się światło odbija... Tycjan, Portret Gabriela de Luetz, ok. 1541-1543 (?) |
Jeszcze gorzej miała się sprawa z podpisami dzieł. Eh, co
tu dużo mówić, sami zobaczcie.
Czytelności podpisów nawet nie chce mi się komentować... |
Na wystawie
malarstwa, najlepsze było… rzemiosło
Jest jednak coś, co mnie zachwyciło. Szklane naczynia i
meble, które uzupełniały ekspozycję były po prostu piękne. Nic nie sprawiło mi
takiej przyjemności jak przyglądanie się paterze w kształcie muszli czy
dzbankowi, którego ucho było zwieńczone zwierzęcą główką.
Patera na słodycze w formie stylizowanej muszli z dekoracyjnymi okuciami, Mediolan, ok. 1600 |
Dlaczego nie było wielkich artystek?
Ile artystek, malarek, rzeźbiarek jesteście w stanie
wymienić? A teraz zastanówcie się ile znacie nazwisk artystów płci męskiej. No
właśnie. Przywołałam pytanie, które zadała kiedyś Linda Nochlin, ponieważ jest
jeszcze jedna rzecz, na którą powinniście zwrócić uwagę oglądając omawianą
wystawę. Mamy tutaj kilka obrazów autorstwa kobiety - Sofonisby Anguissoli
(jest też obraz autorstwa jej siostry). Kobieta-malarka w tamtym okresie była
zjawiskiem rzadko spotykanym, więc warto ją zapamiętać obok Artemisii
Gentileschi.
Sofonisba Anguissola, Gra w szachy, 1555 |
Czepialstwo?
Myślałam, że jestem przewrażliwiona i czepialska. Po
obejrzeniu wystawy nie rozmawiałam z siostrą o moich wrażeniach, bo chciałam
poznać jej opinię. Ula pojechała do Warszawy jakieś 2 tygodnie po mnie i wróciła
z IDENTYCZNYMI spostrzeżeniami: złe oświetlenie, niewidoczne podpisy, niewiele
obrazów, które zapadłyby w pamięć. Mimo, że mamy odmienny gust, jeżeli chodzi o
malarstwo (ona nienawidzi rokoka czy Siemiradzkiego, do tego patrzy na obrazy
okiem osoby, która maluje) podobały nam się te same rzeczy. Jest to dla mnie
potwierdzeniem tego, że coś jednak poszło nie tak.
Całkiem ładny fresk zdjęty ze ściany. Lattanzio Gambara, Apollo z lirą i puttem, 1557 |
Muzeum Narodowe w Warszawie było dla mnie wzorem jeżeli
chodzi o organizację ekspozycji czasowych. Ciekawe tematy, dużo dzieł i bardzo
dobre wykonanie techniczne. Nie wiem co się zadziało, przy organizacji tej
wystawy, ale nie było to dobre.
Tak więc jeżeli interesuje Was malarstwo włoskie,
jesteście jego koneserami to jedźcie, pewnie będziecie zadowoleni. Wystawa trwa do 28 sierpnia. Pozostali z
Was niech poczekają na następną wystawę, albo wybiorą się gdzieś indziej – w
końcu wybór instytucji kultury jest ogromny.
Na koniec płaskorzeźbiona płytka kości słoniowej z pięknego kabinetu, którego podpisu nie zrobiłam :( |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz