Są takie książki, które bardzo chce
się przeczytać, potem odkłada się je na później, a kiedy już trafią w nasze
ręce ciężko się z nimi uporać. Taką książka była dla mnie Kraina wódki. Kiedy Mo Yan dostał w 2012 roku Nagrodę Nobla i
wywołało to ogromne kontrowersje, przejrzałam sobie tytuły jego powieści,
poczytałam opisy i wybrałam te, które chcę przeczytać. W Krainie wódki zainteresował mnie wątek kanibalistyczny, ale mimo że
wielokrotnie oglądałam ją w księgarni z tanią książką, nie mogłam się na nią
zdecydować. Aż w końcu trafiłam na nią w bibliotece i stwierdziłam, że chyba
czas najwyższy zmierzyć się z prozą chińskiego noblisty.
Książka
składa się z trzech przeplatających się części: fabularnej – powieści pisanej
przez książkowego Mo Yana, korespondencji tegoż pisarza z Li Yidou i opowiadań
pisanych przez tego ostatniego. W części fabularnej głównym bohaterem jest
śledczy Ding Gouer jest, który trafił do Alkoholandii aby przeprowadzić
dochodzenie w sprawie domniemanych aktów kanibalistycznych, a dokładnie
zjadaniu mały dzieci. Historię policjanta uzupełniają fabularnie opowiadania
pisane przez doktoranta alkohologii na Uniwersytecie Gorzelnictwa (można
przyjąć, że były one inspiracją dla książkowego Mo Yana, piszącego książkę o
Alkoholandii).
Kraina wódki jest, moim zdaniem, książką
strasznie nierówną. Czytania nie ułatwia fakt, przeplatania się różnych
gatunków literackich. Ledwo udało mi się wciągnąć w historię Ding Gouera, a
jego rozdział się skończył i pojawiła się część epistolarna, zakończonz opowiadaniem
brzmiącym jak pijacki bełkot. Nagle znów wracam do naszego śledczego, który
zdążył się upić i teraz jego historia jest bełkotem, przez co z ulgą przyjęłam
kolejny listowny przerywnik i całkiem ciekawe opowiadanie. I znowu, ledwo
zainteresowała mnie historia chłopca przeznaczonego na sprzedaż, kiedy musiałam
wrócić do bełkotu dotyczącego śledztwa. W połowie książki sytuacja ponownie się
odwraca - historia śledczego nabiera tempa, a opowiadania Li Yidou robią się
coraz trudniejsze do zniesienia. Wszystko po to aby w ostatniej części całość
stała się bezsensowną paplaniną (rozdział czwarty tej części jest jednym
zdaniem ciągnącym się przez pięć stron bez żadnych znaków przystankowych). Ostatecznie,
wątek śledztwa Ding Gouera całkowicie rozmył się wśród historyjek o alkoholowej
krainie i pijackich wizji różnych postaci.
Chciałabym też
zwrócić uwagę, że mimo iż Mo Yan jest zdeklarowanym komunistą (m.in. to
wzbudzało kontrowersje po ogłoszeniu werdyktu Akademii Szwedzkiej) nie czułam
tego czytając Krainę wódki.
Oczywiście pojawiają się postacie członków partii czy krytyka kapitalizmu, ale
dla mnie były to cechy związane z Chinami jako miejscem akcji, a nie nachalną
propagandą. Trzeba też zauważyć, że książka nie została dopuszczona do
publikacji przez chińską cenzurę i pierwsze wydanie ukazało się na Tajwanie.
Ciężko
jednoznacznie ocenić powieść, która fragmentami potrafi tak wciągnąć, że nie
zauważałam jak szybko upływał czas, a w innych miejscach doprowadzała mnie do
desperackiego aktu rzucania książki w kąt lub pobieżnego przebiegania wzrokiem
kilku (a nawet kilkunastu) stron. Kraina wódki
jest klasyfikowana (przynajmniej w mojej bibliotece) jako powieść
obyczajowa. Chciałabym przeczytać typowy kryminał, który opierałby się na
pomyśle Mo Yana ponieważ wydaje mi się, że ta historia dużo lepiej
oddziaływałaby w takim wydaniu.
Mo Yan Kraina
wódki, Wydawnictwo W.A.B., s.488
Wybrałam tę książkę do rozpoczęcia przygody z autorem, ale od tego czasu po prostu leży na mojej półce. Przypomniałaś mi o niej, więc może niebawem po nią sięgnę (choć nie zachęca fakt, że jest tak nierówna).
OdpowiedzUsuń