Zapowiedzi październikowych nie było bo pół sierpnia i caaaaały wrzesień miałam na głowie remont i przeprowadzkę (szóstą w ciągu 4 lat, zrozumcie ;)). Ale kryzys zażegnany, książki, które od roku stały w kartonach w piwnicy wróciły na półki, a zapowiedzi znowu pojawiają się na blogu. No dobra, to dość gadania, sprawdźmy co wydawnictwa nam oferują na jeden z najbardziej ponurych miesięcy roku, który zamierzam spędzić zawinięta w kocyk czytając książki (no dobra, może poudaję trochę, że piszę magisterkę...).
Zacznę od czegoś co nie jest premierą sensu stricto, ale ta zapowiedź sprawiła mi najwięcej radości. Kolejne książki z serii Angielski ogród na pewno znajdą swoje miejsce w moich zbiorach. Poczekam jednak na tę troszkę tańszą wersję żeby pasowały mi do pozostałych, które kupiłam w Biedronce (wersję wypasioną będę kupować siostrze ;)). Szczególnie myśląc o Jane Eyre w tym wydaniu jaram się jak Thornfield :D
Uwielbiam Jacka Dehnela. Od jakiegoś czasu śledzę jego wypowiedzi na Facebook'u, czytam wywiady, oglądam zdjęcia i darzę go coraz większą sympatią jako człowieka, bo twórczości Dehnela właściwie nie znam. Dlatego Dziennik roku chrystusowego jest dla mnie jedną z ważniejszych premier listopada.
Schmitt należy do moich ulubionych autorów. Mimo, że mam wrażenie iż coraz bardziej się coelhyzuje, to z sentymentu jestem mu wierna i każda nowość, który wyjdzie spod jego ręki musi się znaleźć na mojej półce (i to koniecznie w grubej okładce, chociaż nadal nie mogę wybaczyć Wydawnictwu Znak zmiany szaty graficznej).
Kiedy przeczytałam pierwsze zdanie opisu na stronie wydawnictwa pomyślałam "o nie, tylko nie to". Trzy lata studiowania religioznawstwa, które w dużej mierze równały się studiowaniem filozofii, plus podobne zajęcia na historii sztuki, zdecydowanie zniechęciły mnie na jakiś czas do podobnych lektur. Ale ostatnie dwa zdania zainteresowały zarówno mojego wewnętrznego historyka sztuki i religioznawcę. I jak tu się im sprzeciwiać?
Mimo tego, że Farma lalek nie do końca spełniła moje oczekiwania, Chmielarz ma jeszcze u mnie kredyt zaufania po świetnym Podpalaczu. Na razie biorę więc w ciemno.
Kryminały są chyba najliczniej reprezentowaną grupą na mojej liście "do przeczytania". Tym razem trafił na nią pierwszy tom nowej serii. Lubię kryminały, w których rozwiązywane są stare sprawy albo mamy niewinnego-winnego i trzeba mu pomóc udowodnić niewinność, a wygląda na to, że Zagadka Sary Tell wpisuje się w ten typ.
Nie czytałam jeszcze żadnej książki Diane Chamberlain i nie do końca wiem jakiego rodzaju to jest literatura, ale ich opisy niejednokrotnie zwróciły moją uwagę. Ten tytuł to powieść z serii "odkrywamy tajemnice przeszłości jednego z bohaterów". O ile autor ma pomysł na fabułę to takie książki mogą być naprawdę dobrymi czytadłami więc może w końcu się skuszę?
Przyznaję się bez bicia, że nie czytałam Zabić drozda. Mimo to, ciężko się oprzeć i jak tylko usłyszałam, że ukaże się druga książki Harper Lee, od razu widziałam, że muszę ją przeczytać. Przyznać się, kto tak nie miał? ;)
Jako fanka serialu Bones (Kości) nie mogę przejść obojętnie obok książki opowiadającej o współczesnym śledztwie dotyczącym zabójstwa, które miało miejsce przed wiekami, tym bardziej jeśli opiera się ono na starożytnych kościach. Zgodnie z zapowiedzą, mamy dostać historię dwóch śledztw dotyczących tej zbrodni i bardzo jestem ciekawa jak autor poradzi sobie z wątkiem śledztwa w V w p.n.e.
Od jakiegoś czasu kuszą mnie powieści Iny Lorentz. Wszystkie mają piękne okładki z fragmentami obrazów, wszystkie to powieści historyczne czyli coś co bardo lubię. Grudniowy sztorm ma jeszcze jeden atut - akcja powieści toczy się w Prusach Wschodnich, terenach mi bliskich, ponieważ stąd pochodzę, znam lokalną historię, a zawodowo zajmuję się pałacami tego terenu.
Historie kobiet, które łamały konwenanse, podróżowały, zdobywały wykształcenie czy udzielały się w polityce w czasach kiedy miejsce kobiety było w domu z dziećmi są zawsze fascynujące. Tym bardziej jeśli są to ich wspomnienia albo inne tekst, które wyszły spod ich ręki. Ciężko więc przejść obojętnie obok historii opowiadanej przez Gertrudę Bell, podróżniczkę, szpiega i inicjatorkę powstania Muzeum Irackiego.
Kolejny tytuł opowiadający o jakimś aspekcie historii, którym nie zajmujemy się podczas zwykłej lekcji w szkole. Liczę na fascynującą lektura, a nie tyko litanię nazwisk i trucizn, od których dana osoba zginęła.
Nie zaskoczę Was jeśli powiem, że każda nowa książka dotycząca jakiegoś artysty jest w polu moich zainteresowań. Jestem historykiem sztuki, i nawet jeśli zajmuję się sztuką nowożytną, to każdy taki tytuł bezwzględnie muszę poznać.
Inne, które zwróciły moją uwagę:
Wygląda na to, że jestem niereformowalna i nawet jak wydaje mi się, że prawie nic interesującego w tym miesiącu nie wychodzi to i tak wyjdzie mi masa tytułów. Najgorsze jest to że choćbym nie wiem jak się starała, nie przeczytałam nawet ułamka tego co wrzucam na listę "must read". Ale cóż począć? Chyba lepiej tak, niż płakać, że nie ma co czytać.
Znacie już moje typy na listopad, teraz czas na Wasze. Na co Wy czekacie tej jesieni?