Czytelnicy mojego bloga na
pewno nie są zaskoczeni tym, że znowu wpis będzie dotyczył książki wydanej
dobrych kilka lat temu. Jeżeli ktoś tu zagląda to z pewnością zauważył, że
częściej można przeczytać u mnie o starociach, książkach przed kilku lub
kilkunastu lat, niż głośnych autorów i przedpremierowe recenzje. Uważam jednak,
że warto pisać o takich zapomnianych książkach, bo wielu z nas ma ich na
półkach masę i często brakuje nam motywacji żeby po nie sięgać.
Zgodnie z notką na pierwszej
stronie Gorzkie prawdy są powieściową
adaptacją dramatu napisanego przez Davida Lodge. Adaptacji dokonał on sam, z czego
postanowił się na początek wytłumaczyć. Przedmowę tutaj ominę gdyż niewiele ona
wnosi dla polskiego czytelnika w kilkanaście lat od brytyjskiej premiery.
To nie była pierwsza czytana
przeze mnie sztuka teatralna przerobiona na powieść. Może niektórzy z Was
pamiętają, jak trochę ponad rok temu pisałam o Pajęczynie, prozatorskiej adaptacji dramatu Agathy Christie. Dokładnie
tak samo jak poprzednio, nawet bez wstępu autora poznałabym genezę tego utworu.
Czterech bohaterów, bardzo ograniczona przestrzeń, właściwie same dialogi i
bardzo krótkie, informacyjne opisy. Fabuła jest jednowątkowa i bez
zastanowienia da się ją podzielić na dwa akty i epilog.
Akt pierwszy: Adrian Ludlow,
niegdyś odnoszący sukcesy pisarz i jego żona Eleanor mieszkają w małym wiejskim
domku. Podczas codziennego przeglądu prasy trafiają na wywiad z ich dawnym
przyjacielem Samem, przeprowadzony przez znaną z ostrego języka dziennikarkę,
Fanny Tarrant. Ni z tego, ni z owego do ich domku wpada Sam i próbuje namówić
Adriana na wywiad-odpowiedź, który miałby być zemstą na Fanny. Ostatecznie
bohater się zgadza i umawia wywiad, a Sam wyjeżdża do USA.
Akt drugi: Eleonor uważa, że
ustalony wywiad jest złym pomysłem więc wychodzi z domu. Adrian z kolei jest
chyba dość podekscytowany zbliżającym się spotkaniem, mimo że długo nie daje
tego po sobie poznać. W końcu spotka się z dziennikarką i rozmawiają. Trochę o
Samie, trochę o nim i trochę o niej. W końcu ktoś powie kilka zdań za dużo,
rozchodzą się.
Epilog: Dzień publikacji
wywiadu z Adrianem. Przyjeżdża Sam, napięcie rośnie. Ostatecznie wywiad schodzi
jednak na drugi plan. Wydarzyło się coś ważnego, media mają inny klikalny temat.
Morał tej powiastki od razu
wali nas po twarzy: media kreują świat po swojemu, a my im często bezmyślnie
wierzymy. Co prawda dzisiaj coraz mniej ludzi czyta gazety, ale można łatwo
sobie zamienić dziennik na internet. Chociaż po 20 latach cały czas aktualne,
nie jest to nic odkrywczego.
Tak samo jak przy Pajęczynie mogę stwierdzić, że nie
przekonuje mnie przerabianie dramatu na prozę w takiej formie. Niby autor
twierdzi, że niektóre sceny rozbudował, cośtam pozmieniał, ale dla mnie nadal
jest wyczuwalne to sztuczne przerobienie formy.
Można przeczytać do
popołudniowej kawy, ale Waszego życia i postrzegania świata nie zmieni.
David Lodge Gorzkie
prawdy, Rebis, s.115