wtorek, 17 marca 2015

Żanna Słoniowska "Dom z witrażem"


Kiedy przeczytałam opis Domu z witrażem wiedziałam, że to książka, która musi trafić w moje ręce. Kamienica z zabytkowym witrażem (od razu widzę te secesyjne kwiaty), historia otwierania oczu na sztukę i historię – cóż może być  bardziej odpowiedniego dla historyka sztuki? Napaliłam się strasznie, otrzymałam jednak historię nieco inną niż się spodziewałam.
            Bohaterkami Domu z witrażem jest bezimienna narratorka, jej matka, babka i prababka. Cztery kobiety, cztery pokolenia, zamknięte w jednym lwowskim mieszkaniu. Mężczyźni, którzy pojawiają się w tej historii, są tylko tłem, pretekstem. Nawet Michał, kochanek Marianny, a następnie jej córki, który zajmuje w powieści ważną rolę, jest jedynie sposobem ukazania bohaterek.
Opowieść toczy się dwutorowo, w czasach kiedy narratorka jest małą dziewczynką, chodzi z babcią po zakupy, z matką do pracy w operze, w końcu, kiedy jej matka Marianna ginie w patriotycznej, ukraińskiej manifestacji. Drugi tor, to okres, w którym dziewczyna jest już studentką lwowskiej ASP, a jej matka pozostaje jedynie wspomnieniem, które chciałaby wyrzucić z głowy.
Dom z witrażem nie jest powieścią o sztuce. Nie jest to, broń Boże, historia romansu córki Marianny i Michała. Dla mnie jest to opowieść kobietach, kobietach i mieście uwikłanych w historię. Każda z bohaterek musiała podjąć w życiu pewne decyzje, także narodowościowe, których konsekwencje musi ponosić do końca życia. Aba czuje się Polką, która wyszła z Rosjanina, Marianna Ukrainką z wyboru, a jej córka mówi, że jest narodowości lwowskiej.
Paradoksalnie, powieść Żanny Słoniowskiej, a może raczej ona sama, tak jak jej bohaterki, uwikłała się w historię. Książka, która opowiadająca o walkach narodowych na Ukrainie wpisała się przecież w to co dzieje się w tym kraju dzisiaj. Ostatni rozdział autorka dopisała już po zeszłorocznych wydarzeniach na Majdanie dzięki czemu ta opowieść stała się cholernie aktualna.
Powieść Słoniowskiej uświadomiła mi jedną, niezbyt miłą rzecz. Uświadomiła mi jak mało wiem o historii naszych sąsiadów, „braci” przecież, a nawet polskiego (no właśnie, czy aby na pewno?) Lwowa.
Myślę, że dzisiaj Dom z witrażem jest książką ważną i wartą przeczytania. Oprócz tego jak bardzo jest dzisiaj aktualna, została napisana naprawdę ładnym i hm… subtelnym językiem. I w sumie tylko tej sztuki i witrażu mi mało…

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak.

Żanna Słoniowska Dom z witrażem, Wydawnictwo Znak, s.260

sobota, 7 marca 2015

Umberto Eco "Zapiski na pudełku od zapałek"


Jak zauważyliście ostatnio więcej mnie nie ma niż jestem. Szczerze mówiąc, nie miałam czasu czytać niczego, co nie było związane z uczelnią. Ani książek, ani gazet, nawet blogów. W czasie zintensyfikowania nauki i sesji szukałam książki, którą mogłam czytać z doskoku, na wyrywki, tak aby nie stracić niczego z fabuły. Eseje Eco wydały mi się idealne (a jeden z nich, Jak pisać do katalogu wystawy, wykorzystałam nawet w pracy, którą pisałam na zajęcia ze współczesnej kultury wizualnej). Tomik ma zaledwie 140 stron, a każdy tekst mieści się na ok. 3-4 stornach. Idealnie żeby zajrzeć do nich w tramwaju czy w poczekalni u lekarza.
           Zapiski to eseje z lat 80. i 90., które ukazywały się w "L'Espresso". Eco z inteligentnym humorem i ironią komentował rożne sytuacje ze swojego życia codziennego i publicznego. Wielu z nas na pewno znalazło się w podobnych sytuacjach, ale pewnie mało kto pomyślał, że można to wykorzystać. Mimo, że częśc tekstów mocno straciła na aktualności (kto dziś wysyła telegramy, korzysta z faksu albo nie posiada telefonu komórkowego?), większość z niech nadal jest przerażająco prawdziwa.
           Jak mówiłam, Zapiski czytałam dość długo i na wyrywki. Niektóre, niezwykle celne teksty, zapadły mi w pamięć, innych nawet patrząc na tytuł nie jestem sobie w stanie przypomnieć.  Część tekstów wywoływała naprawdę szczery śmiech (pacjenci czekający na wizytę u okulisty niezbyt to rozumieli). Jednym z moich ulubionych jest esej Jak być Indianinem, a każdy bibliofil uśmiechnie się czytając teksty o tym Jak urządzić bibliotekę publiczną albo Jak uzasadnić posiadanie biblioteki domowej
           Książeczka Eco okazała się dokładnie tym, czego potrzebowałam. Pewnie większość czytelników zna słynne Imię Róży ale myślę sobie, że warto poznać inną, nie-powieściową twórczość tego autora. Ja na pewno będę łapać kolejne tytuły (nie tylko kolejne tomy Zapisków) ponieważ mam tutaj jeszcze wiele do nadrobienia.

Umberto Eco Zapiski na pudełku od zapałek, Historia i Sztuka, s.140.