Zmotywowałam
się i ściągnęłam z półki Szopkę kiedy
na większości znajomych blogów zaczęły pojawiać się recenzje nowej powieści
Papużanki pod tytułem On. I mogę
teraz tylko zastanawiać się „dlaczego dopiero teraz?!”.
Rodzina.
Ona,
mama, żona. Bez imienia. Gotująca obiad z dwóch dań, typowy polski, co z tego
że nie lubisz. Głośna, pyskata, zawsze musi wyjść na jej.
On,
mąż, ojciec i nie-ojciec. Żadnego z niego pożytku, źródło nieszczęść rodziny.
Siedzi cicho – co to za chłop, nie ma swojego zdania. Odzywa się – cicho być,
na niczym się nie znasz.
Maciuś.
Całe życie „to nie jego wina, bez ojca się wychował”.
Wandzia.
Jedyne co ojcu wyszło, a matce nie udało się do końca zepsuć.
To
jest TAKA DOBRA powieść. Taka… polska.
Mam
coś takiego, że trafiają do mnie książki, w których mamy obraz takiej
(stereo)typowej polskiej rodziny, polskiej wsi, małego miasteczka. Nie
hipsterskich knajp, bogatego życia, korpoludków, wielkich miast i kolorowych
bohaterów, których życie wygląda jak z serialu TVN. Obraz „Polski B”. Rodziny
niekoniecznie patologicznej, ale takiej zdystansowanej, w której dziecko bawi
się na dworze, rozrabia puszczone samopas, w której rodzice nie okazują sobie
uczuć. Czułam to w Gugułach Grzegorzewskiej,
czułam w tle Innej duszy Orbitowskiego
i teraz miałam to samo uczucie.
Kiedy
czytałam Szopkę pomyślałam „gdybym
umiała pisać, tak bym pisała”. Łapię się czasami na podobnym sposobie narracji,
bez dialogów, ciągiem. Czyta się to trudno, wymaga skupienia, ale pasuje do
tego obrazu, klimatu, który mam w głowie.
Niesamowity
zmysł obserwacji, umiejętność przelania na papier tego, co siedzi głęboko w
ludziach, co można zaobserwować jeżeli dobrze się popatrzy. Piekielnie dobre i
jednocześnie przerażające.
Chciałabym
czytać więcej takich książek. I tylko ta okropna pstrokata okładka z serii „20
książek na 20-lecie Świata Książki”…
Zośka Papużanka Szpoka,
Świat Książki, s. 208