Co robi się najlepiej wtedy,
kiedy gonią terminy i trzeba na gwałt kończyć pracę magisterską? (EDIT: Praca magisterska skończona, podpisana przez promotora i we wtorek jedzie do dziekanatu!) Tak! Wtedy
najlepiej się sprząta, gotuje i… pisze teksty na blog! Tak więc otwieram folder
ze zdjęciami i sprawdzam. Zaległości do opisania mniej więcej z 3
miesięcy. Eh, czy kiedyś w końcu zacznę
pisać na bieżąco?
Na pierwszy ogień biorę
polski kryminał, mocno chwalony debiut Marcina Grygiera, czyli Nie patrz w tamtą stronę, który udało mi się dorwać na półce z nowościami
w bibliotece. Wzięłam ten tytuł ze sobą jadąc do Torunia i… Ok, tu się muszę do
czegoś przyznać. Nie umiem czytać w czasie podróży. Kiedy jadę gdzieś autobusem
zawsze zasypiam po kilku stronach. Wzięłam więc tę książkę z myślą „przeczytam
rozdział czy dwa i pójdę spać”. I wiecie co? Czytałam CAŁĄ DROGĘ!
Zaczyna się jak typowy
kryminał. W Puszczy Kampinoskiej zostają znalezione zwłoki młodej dziewczyny,
której obcięto głowę, a w zamian zostawiono głowę konia. Dalej też nic
niezwykłego – mamy śledztwo, które prowadzi zespół z nadkomisarzem Romanem
Walterem na czele. Komisarz oczywiście z problemami, zespół mimo potknięć daje
sobie ze wszystkim radę.
Rozdziały są bardzo krótkie,
a powieść jest napisana na przemian z dwóch perspektyw. To znaczy, jeden rozdział
opowiada o tym, co dzieje się dzisiaj, kolejny jest retrospekcją. Taki podział
ma plusy i minusy. Rozdziały kończą się tak, że chcesz wiedzieć, co będzie
dalej JUŻ, TERAZ, ZARAZ, a nie przenosić się w czasie do innych wydarzeń. Plus
jest taki, że chęć poznania ciągu dalszego napędza do czytania i nie pozwala
odłożyć książki na bok – czyta się, więc naprawdę jednym tchem.
Jak łatwo się domyślić,
wydarzenia z przeszłości mają ogromny wpływ na to, co się dzieje teraz. Nie
zawsze możemy od razu pojąć ten związek, ale na końcu wszystko się wyjaśnia. Nie
będzie chyba zbyt dużym spoilerem informacja, że główną mocą napędową jest
tutaj chęć zemsty, co, umówmy się, ostatecznie nie jest też bardzo oryginalne
;).
Powiązanie współczesnych
wydarzeń z historią z przeszłości oraz wspomniany sposób opowiadania historii
wiąże się jeszcze z jednym problemem. Moim zdaniem w tej historii mamy za duże
nagromadzenie wątków i postaci, a zbiegi okoliczności są… no cóż, momentami
mało prawdopodobne.
Mimo tej obfitości wątków i osób,
dość szybko wytypowałam osobę, która była zabójcą. Nie miałam na to żadnego
potwierdzenia w tekście, ot tak przyszło mi do głowy takie rozwiązanie. I nagle
jedno zdanie, chyba mniej więcej w połowie i pewność była praktycznie
stuprocentowa. Potem autor próbował mnie jeszcze zmylić, ale ostatecznie wyszło
na moje. Same okoliczności, które doprowadziły do morderstwa z pierwszych stron
i wciągnięcia w to komisarza Waltera, z jednej strony oczywiste i banalne do
odgadnięcia, z drugiej są właśnie tym naciąganym i mało prawdopodobnym wątkiem.
Ostatecznie, muszę
stwierdzić, że był to całkiem niezły i wciągający kryminał na jedno czy dwa
popołudnia, ale do zachwytów większości czytelników mi daleko. Jeżeli pojawi
się nowa książki Marcina Grygiera to pewnie po nią sięgnę, żeby sprawdzić, w
którą stronę poszedł autor. A jeżeli okaże się, że będzie to autor jednej
książki, to płakać po nim nie będę ;)
Marcin Grygier Nie
patrz w tamtą stronę, Prószyński i Ska, s.448
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz