wtorek, 23 grudnia 2014

Mo Yan "Kraina wódki"


Są takie książki, które bardzo chce się przeczytać, potem odkłada się je na później, a kiedy już trafią w nasze ręce ciężko się z nimi uporać. Taką książka była dla mnie Kraina wódki. Kiedy Mo Yan dostał w 2012 roku Nagrodę Nobla i wywołało to ogromne kontrowersje, przejrzałam sobie tytuły jego powieści, poczytałam opisy i wybrałam te, które chcę przeczytać. W Krainie wódki zainteresował mnie wątek kanibalistyczny, ale mimo że wielokrotnie oglądałam ją w księgarni z tanią książką, nie mogłam się na nią zdecydować. Aż w końcu trafiłam na nią w bibliotece i stwierdziłam, że chyba czas najwyższy zmierzyć się z prozą chińskiego noblisty.
            Książka składa się z trzech przeplatających się części: fabularnej – powieści pisanej przez książkowego Mo Yana, korespondencji tegoż pisarza z Li Yidou i opowiadań pisanych przez tego ostatniego. W części fabularnej głównym bohaterem jest śledczy Ding Gouer jest, który trafił do Alkoholandii aby przeprowadzić dochodzenie w sprawie domniemanych aktów kanibalistycznych, a dokładnie zjadaniu mały dzieci. Historię policjanta uzupełniają fabularnie opowiadania pisane przez doktoranta alkohologii na Uniwersytecie Gorzelnictwa (można przyjąć, że były one inspiracją dla książkowego Mo Yana, piszącego książkę o Alkoholandii).
            Kraina wódki jest, moim zdaniem, książką strasznie nierówną. Czytania nie ułatwia fakt, przeplatania się różnych gatunków literackich. Ledwo udało mi się wciągnąć w historię Ding Gouera, a jego rozdział się skończył i pojawiła się część epistolarna, zakończonz opowiadaniem brzmiącym jak pijacki bełkot. Nagle znów wracam do naszego śledczego, który zdążył się upić i teraz jego historia jest bełkotem, przez co z ulgą przyjęłam kolejny listowny przerywnik i całkiem ciekawe opowiadanie. I znowu, ledwo zainteresowała mnie historia chłopca przeznaczonego na sprzedaż, kiedy musiałam wrócić do bełkotu dotyczącego śledztwa. W połowie książki sytuacja ponownie się odwraca - historia śledczego nabiera tempa, a opowiadania Li Yidou robią się coraz trudniejsze do zniesienia. Wszystko po to aby w ostatniej części całość stała się bezsensowną paplaniną (rozdział czwarty tej części jest jednym zdaniem ciągnącym się przez pięć stron bez żadnych znaków przystankowych). Ostatecznie, wątek śledztwa Ding Gouera całkowicie rozmył się wśród historyjek o alkoholowej krainie i pijackich wizji różnych postaci.
Chciałabym też zwrócić uwagę, że mimo iż Mo Yan jest zdeklarowanym komunistą (m.in. to wzbudzało kontrowersje po ogłoszeniu werdyktu Akademii Szwedzkiej) nie czułam tego czytając Krainę wódki. Oczywiście pojawiają się postacie członków partii czy krytyka kapitalizmu, ale dla mnie były to cechy związane z Chinami jako miejscem akcji, a nie nachalną propagandą. Trzeba też zauważyć, że książka nie została dopuszczona do publikacji przez chińską cenzurę i pierwsze wydanie ukazało się na Tajwanie.
Ciężko jednoznacznie ocenić powieść, która fragmentami potrafi tak wciągnąć, że nie zauważałam jak szybko upływał czas, a w innych miejscach doprowadzała mnie do desperackiego aktu rzucania książki w kąt lub pobieżnego przebiegania wzrokiem kilku (a nawet kilkunastu) stron. Kraina wódki jest klasyfikowana (przynajmniej w mojej bibliotece) jako powieść obyczajowa. Chciałabym przeczytać typowy kryminał, który opierałby się na pomyśle Mo Yana ponieważ wydaje mi się, że ta historia dużo lepiej oddziaływałaby w takim wydaniu.

Mo Yan Kraina wódki, Wydawnictwo W.A.B., s.488

1 komentarz:

  1. Wybrałam tę książkę do rozpoczęcia przygody z autorem, ale od tego czasu po prostu leży na mojej półce. Przypomniałaś mi o niej, więc może niebawem po nią sięgnę (choć nie zachęca fakt, że jest tak nierówna).

    OdpowiedzUsuń