Dzień
dobry w 2016 roku! Nie miałam w planie żadnego podsumowania, ani tekstu o
planach na ten rok. Ale potem stwierdziłam, że bardziej dla siebie, niż dla
kogoś innego cośtam sobie napiszę.
Poprzedni
rok był dla mnie rokiem cholernie ciężkim, właściwie od samego początku. Mało
brakowało, a sypnęłoby się całe moje życie i to z mojej własnej winy. Udało mi
się je trochę posklejać, ale wiem, że nadal przede mną długa droga zanim
wszystko będzie tak, jak być powinno.
Pod
koniec 2014 miałam małą przeprowadzkę, a rok 2015 przyniósł mi dwie kolejne. Po
chwili mieszkania w Gdańsku, znowu całą pierwszą połowę roku dojeżdżałam na
zajęcia z Elbląga. Do lipca miałam jeszcze dwa kierunki studiów, pisałam pracę
licencjacką, udawałam, że piszę pracę magisterską. Od lipca zaczęłam pracę – w wakacje
sezonową, tak jak w poprzednim roku, od listopada na etacie.
Z
tych wszystkich wymienionych powyżej powodów rok 2015 był rokiem bardzo słabym
czytelniczo. Przeczytałam jedynie 34 książki i przesłuchałam dwa audiobooki.
Mimo, że wybrałam sobie jedno z zeszłorocznych wyzwań, szybko stwierdziłam, że nie
ma możliwości abym je wypełniła. Łudziłam się jeszcze, że może uda mi się dobić
do 52 książek, ale życie zdecydowało inaczej. Może gdybym nie straciła Kindla
byłoby trochę inaczej, ale popsuty czytnik znacząco obniżył moje możliwości
czytelnicze w wielu sytuacjach.
Z
tych samych powodów podejrzewam, że nadchodzący rok nie będzie lżejszy. Cały
czas wisi nade mną wizja właściwie nierozpoczętej pracy magisterskiej i praca
zarobkowa. Mimo, że dzisiaj wydaje mi się, że moje życie będzie się toczyć
spokojnie, poprzedni rok udowodnił mi, że niczego nie można być pewnym. Coraz
częściej kiedy wracam do domu zamiast sięgnąć po książkę robię sobie drzemkę, a
potem sprzątam, gotuję i robię milion innych „dorosłych rzeczy. Często wolę też
spędzić czas na jakiejś wspólnej rozrywce z P.
Dlatego
też, w tym roku nie podejmuję się żadnych wyzwań książkowych. Od kliku lat
metodycznie spisuję tytuły przeczytanych książek i mierzę ich grubość (niby w
ramach wyzwania „Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu”, ale bardziej z
przyzwyczajenia) i to się pewnie nie zmieni. Wydrukowałam sobie nawet piękną
listę od Make My Place, którą już powiesiłam koło łóżka.
Jeśli
chodzi o działalność blogową, pewnie będzie ona wyglądała podobnie jak do tej
pory. Będą okresy zagęszczenia wpisów i takie, kiedy nie będę miała czasu i
ochoty tu zajrzeć. Przestałam się łudzić, że będzie inaczej. Biorąc pod uwagę
mój słomiany zapał i tak jestem pełna podziwu dla siebie, że blog cały czas
funkcjonuje ;)
Tą
krótką refleksją witam Was w kolejnym roku i życzę aby sobie i Wam, aby był on
lepszy niż poprzedni.
Mi też niestety nie udało się wypełnić wyzwania z 52 książkami. Niestety dorosłe życie czasem uniemożliwia czytanie. Życzę Ci jednak wszystkiego naj w 2016 roku, zarówno pod względem czytelniczym, jak i prywatnym czy zawodowym :)
OdpowiedzUsuńDziękuję i również życzę Ci najlepszego! :)
UsuńŁadna ta lista, chyba sobie pobiorę :) Ja w zeszłym roku przeczytałam sporo książek, ale myślę, że w tym, ze względu na ilość obowiązków, które mi najprawdopodobniej dojdą, będę celowała w 52 książki :) Zresztą najważniejsze żeby w ogóle czytać, liczby są drugorzędne!
OdpowiedzUsuńTeż tak myślę, ale mimo wszystko trochę szkoda, że udało mi się przeczytać tak mało. Mam nadzieję, że w tym roku będzie trochę lepiej i trzymam kciuki, żeby i Tobie się powiodło :)
UsuńA ja myślę, że nie ma co sobie narzucać wyzwań itp. tylko trzeba czytać dla przyjemności. Jedna książka na miesiąc? super! ważne by się nią delektować :)
OdpowiedzUsuńGrunt to pozytywne nastawienie ;)
UsuńZawsze mówię- kolejny rok MUSI być lepszy! I z reguły jest:)
OdpowiedzUsuńpowodzenia i dużo uśmiechu:)
Zapraszam do mnie!