Strony

środa, 22 lipca 2015

Anna Mularczyk-Meyer - Minimalizm po polsku, czyli jak uczynić życie prostszym


Modny ostatnio minimalizm opanowuje każdą sferę życia. Chyba szczególnie widoczny jest minimalizm wnętrz i coraz większa popularność stylu skandynawskiego.
Rzadko czytuję poradniki. Jakiś czas temu koleżanka poleciła mi Sztukę umiaru Dominique Loreau. Zanim jednak po nią sięgnęłam natknęłam się na opinię, według której książki Loreau nie sprawdzają się w polskich warunkach. Polecano tam jednak Minimalizm po polsku, jako poradnik dostosowany do naszych, polskich możliwości. Kiedy więc zobaczyłam ją na półce w bibliotece pomyślałam, że spróbuję.
            Lada moment będę się po raz kolejny przeprowadzać. Kiedy myślę o pakowaniu wszystkich rzeczy, a potem o szukaniu dla nich nowego miejsca robi mi się słabo. Pomyślałam, że może po przeczytaniu takiej książki znajdę motywację do wyrzucenia części rzeczy albo chociaż podpowiedź jak krok po kroku ograniczać swój dobytek.
Czytając Minimalizm po polsku miałam jednak wrażenie, że autorka bardziej pragnie wyjaśnić czytelnikowi czym może być minimalizm, dlaczego jest on dobry i przygotować do podjęcia decyzji o przyjęciu takiego stylu życia, niż dawać rady. Bo niewiele tutaj sposobów jak wprowadzić minimalizm w życie.
            Ale wiecie co? Przez moment nawet poczułam, że można, że uda mi się wprowadzać minimalizm w moje życie. A potem przeczytałam fragment o książkach. Że niby czytanie jest dobre, ale gromadzenie książek już nie. I odechciało mi się minimalizmu. Bo jak to tak – do bez książek?!
            Nie przemówił też do mnie rozdział religijny. Autorka poświęciła ponad 20 stron, żeby pokazać w jaki sposób religia może być natchnieniem do rezygnacji z dóbr i upraszczania życia. Jestem w stanie uwierzyć, że niektórzy ludzie reprezentują opisane podejście, ale wydaje mi się, że są to przypadki skrajne i odosobnione.

            Po tych dwóch fragmentach skończyłam książkę raczej zgodnie z zasadą, że kończę czytać to co zaczęłam ni z nadzieją, że czegoś się dowiem. Po tej lekturze upewniłam się, że minimalizm jest mi obcy. Mogę robić kilka razy w roku przegląd szafy, mogę oddawać książki do których na pewno nie wrócę, ale pamiątki, zdjęcia i „durnostojki” nadają domowi duszę i charakter. A z tego nie zrezygnuję.


Anna Mularczyk-Meyer, Minimalizm po polsku, czyli jak uczynić życie prostszym, Black Publishing, s.189

1 komentarz:

  1. Minimalizm jest fajny, ale rozumiem, dlaczego po lekturze tej książki odrzuca. Też mam za dużo książek, pewnie za dużo szminek, durnostojek akurat nie znoszę. Ale lubię wszystko pochować, mieć kliniczną biel na wierzchu - wiem, że niektórych to odrzuca. Dla mnie minimalizm to przede wszystkim umiejętność zastanowienia się i uzyskania mądrej odpowiedzi na pytanie dlaczego to chcę kupić/zachować/zrobić. Lubię.
    A od książek takich trzymam się z dala, mam wrażenie, że nie informują na dany temat więcej niż mądra szpilka na pintereście - preferuję (minimalizm! ;))

    OdpowiedzUsuń