Strony

piątek, 13 maja 2016

Kevin Powers "Żółte ptaki"


Jeżeli chodzi o Żółte ptaki pamiętam wielką akcję promocyjną, która towarzyszyła premierze…. audiobooka. Był czas, kiedy uwielbiałam Comę i Piotra Roguckiego. Wtedy kupiłabym pewnie tego audiobooka w dniu premiery. Teraz, poza głośną reklamą, mało mnie to obeszło. A potem posypały się recenzje – piękna i poetycka powieść, mimo że opowiada o wojnie, czymś, co z definicji nie jest ani piękne ani poetyckie. Zachęcona, dorzuciłam ten tytuł na listę do kupienia i tak sobie czekał, aż do teraz.
No dobra, teraz muszę się do czegoś przyznać. Kiedy ktoś z moich znajomych musi o czymś pamiętać, zawsze mi o tym mówi. Pamiętam, co ktoś powiedział podczas spotkania 5 lat temu, pamiętam gdzie, kiedy i w jakich okolicznościach kupiłam większość moich ubrań i książek. Mogę wypomnieć komuś pierdoły sprzed lat bez większego wysiłki. Ludzie często mnie za to nienawidzą i nie mogą zrozumieć jak mogę to wszystko zapamiętać. Jednocześnie często mam problem z przypomnieniem sobie, o czym była książka, którą czytałam kilka miesięcy temu i jaki wywarła na mnie wrażenie. Kiedy usiadłam do napisania tego tekstu złapałam chwilę zwiechy. Boże, o co chodziło w tej książce, poza tym, że była o wojnie?
Wojna w Iraku, jednostka amerykańskiego wojska, dwóch młodych żołnierzy. Jeden z nich miał się opiekać drugim. Jeden zginie, drugi przeżyje. Niby nic dziwnego, w końcu to wojna. Ale co tam się właściwie stało?
Jestem w stanie uwierzyć, że ta książka doskonale opisuje to, jak czuje się żołnierz, który wraca z wojny do domu i nie może się w tej normalności odnaleźć. Myślę, że to poczucie winy, które towarzyszy Bartle’owi jest prawdziwe i autentyczne. Również to, co działo się z bohaterami w Iraku wydaje mi się prawdziwe i jestem przekonana, że wielu żołnierzy ma w głowie podobne myśli, jak nasi bohaterowie. Faktycznie, wszystko jest opisane takim… delikatnym językiem. Lirycznym i poetyckim, jak to opisywano w recenzjach. A mimo wszystko, jakoś mnie to nie urzekło za bardzo.
Chciałam się dowiedzieć co się stało z Murphym. Chciałam wiedzieć dlaczego tak się stało. Chciałam się dowiedzieć co się działo w jego głowie. To, co otrzymaliśmy w Żółtych ptakach, czyli opowieść Bartle’a było interesujące, ale było wspomnieniem, relacją z boku, z perspektywy czasu. Ma to swoje plusy - bohater nabrał trochę dystansu, dostrzegł rzeczy, których wcześniej nie zauważał. Ale… ale to nie było do końca to.
Żółte ptaki zachwyciły wielu czytelników. W moim odczuciu jest to dobra książka i warto ją przeczytać, ale nie należy nastawiać się na taki wielki zachwyt. Podobno wiele straciłam rezygnując z audiobooka, ale znając manierę Roguca, nie wiem czy może być on aż taki dobry. Ale może to jest właśnie forma, w której nieprzekonany czytelnik powinien poznać tę historię?


Kevin Powers Żółte ptaki, Insignis, s. 285

2 komentarze:

  1. Mi jej premiera kompletnie przeszła koło nosa. Dzisiaj czytam o niej po raz pierwszy i chyba nie kusi aż tak mocno żeby rozpocząć poszukiwania :)

    OdpowiedzUsuń
  2. coś tam o tej książce słyszałam,ale nie byłam nią nigdy zbytnio zainteresowana.teraz trochę się to zmieniło... :)
    pozdrawiam!
    włóczykijka z książki,czytadła i inne dziwadła...

    OdpowiedzUsuń