Strony

niedziela, 3 stycznia 2016

Pożegnanio-powitanie

Dzień dobry w 2016 roku! Nie miałam w planie żadnego podsumowania, ani tekstu o planach na ten rok. Ale potem stwierdziłam, że bardziej dla siebie, niż dla kogoś innego cośtam sobie napiszę.

Poprzedni rok był dla mnie rokiem cholernie ciężkim, właściwie od samego początku. Mało brakowało, a sypnęłoby się całe moje życie i to z mojej własnej winy. Udało mi się je trochę posklejać, ale wiem, że nadal przede mną długa droga zanim wszystko będzie tak, jak być powinno.

Pod koniec 2014 miałam małą przeprowadzkę, a rok 2015 przyniósł mi dwie kolejne. Po chwili mieszkania w Gdańsku, znowu całą pierwszą połowę roku dojeżdżałam na zajęcia z Elbląga. Do lipca miałam jeszcze dwa kierunki studiów, pisałam pracę licencjacką, udawałam, że piszę pracę magisterską. Od lipca zaczęłam pracę – w wakacje sezonową, tak jak w poprzednim roku, od listopada na etacie.

Z tych wszystkich wymienionych powyżej powodów rok 2015 był rokiem bardzo słabym czytelniczo. Przeczytałam jedynie 34 książki i przesłuchałam dwa audiobooki. Mimo, że wybrałam sobie jedno z zeszłorocznych wyzwań, szybko stwierdziłam, że nie ma możliwości abym je wypełniła. Łudziłam się jeszcze, że może uda mi się dobić do 52 książek, ale życie zdecydowało inaczej. Może gdybym nie straciła Kindla byłoby trochę inaczej, ale popsuty czytnik znacząco obniżył moje możliwości czytelnicze w wielu sytuacjach.

Z tych samych powodów podejrzewam, że nadchodzący rok nie będzie lżejszy. Cały czas wisi nade mną wizja właściwie nierozpoczętej pracy magisterskiej i praca zarobkowa. Mimo, że dzisiaj wydaje mi się, że moje życie będzie się toczyć spokojnie, poprzedni rok udowodnił mi, że niczego nie można być pewnym. Coraz częściej kiedy wracam do domu zamiast sięgnąć po książkę robię sobie drzemkę, a potem sprzątam, gotuję i robię milion innych „dorosłych rzeczy. Często wolę też spędzić czas na jakiejś wspólnej rozrywce z P.
Dlatego też, w tym roku nie podejmuję się żadnych wyzwań książkowych. Od kliku lat metodycznie spisuję tytuły przeczytanych książek i mierzę ich grubość (niby w ramach wyzwania „Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu”, ale bardziej z przyzwyczajenia) i to się pewnie nie zmieni. Wydrukowałam sobie nawet piękną listę od Make My Place, którą już powiesiłam koło łóżka.

Jeśli chodzi o działalność blogową, pewnie będzie ona wyglądała podobnie jak do tej pory. Będą okresy zagęszczenia wpisów i takie, kiedy nie będę miała czasu i ochoty tu zajrzeć. Przestałam się łudzić, że będzie inaczej. Biorąc pod uwagę mój słomiany zapał i tak jestem pełna podziwu dla siebie, że blog cały czas funkcjonuje ;)


Tą krótką refleksją witam Was w kolejnym roku i życzę aby sobie i Wam, aby był on lepszy niż poprzedni.

7 komentarzy:

  1. Mi też niestety nie udało się wypełnić wyzwania z 52 książkami. Niestety dorosłe życie czasem uniemożliwia czytanie. Życzę Ci jednak wszystkiego naj w 2016 roku, zarówno pod względem czytelniczym, jak i prywatnym czy zawodowym :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ładna ta lista, chyba sobie pobiorę :) Ja w zeszłym roku przeczytałam sporo książek, ale myślę, że w tym, ze względu na ilość obowiązków, które mi najprawdopodobniej dojdą, będę celowała w 52 książki :) Zresztą najważniejsze żeby w ogóle czytać, liczby są drugorzędne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak myślę, ale mimo wszystko trochę szkoda, że udało mi się przeczytać tak mało. Mam nadzieję, że w tym roku będzie trochę lepiej i trzymam kciuki, żeby i Tobie się powiodło :)

      Usuń
  3. A ja myślę, że nie ma co sobie narzucać wyzwań itp. tylko trzeba czytać dla przyjemności. Jedna książka na miesiąc? super! ważne by się nią delektować :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zawsze mówię- kolejny rok MUSI być lepszy! I z reguły jest:)
    powodzenia i dużo uśmiechu:)

    Zapraszam do mnie!

    OdpowiedzUsuń