Strony

sobota, 15 sierpnia 2015

Sarah Quigley "Dyrygent"


Chyba chwilowo mam przesyt opowieści kryminalnych, bo kiedy zobaczyłam okładkę i opis Dyrygenta, od razu stwierdziłam, że nie wyjdę z biblioteki bez niego. Historia komponowania VII symfonii w oblężonym Leningradzie przez Szostakiewicza to było coś, czego nie mogłam ominąć.
Dyrygent miał być także opowieścią o dyrygencie Eliasbergu i jego orkiestrze oraz ich przygotowaniach do zagrania tejże symfonii w radio, tak aby usłyszał ją cały świat. I faktycznie, książka był trochę o jednym, trochę bardziej o tym drugim. Ale okładka zapowiadała jeszcze więcej. Pomiędzy historiami tych dwóch mężczyzn pojawiły się wątki tancerki z zespołu Kirowa czy córki profesora Akademii, która odziedziczyła po matce talent do gry na wiolonczeli.
No i mam problem z tą książką. Napisanie trzech zdań recenzji zajęło mi godzinę. Bo źle mi się czytało Dyrygenta. Nie polubiłam żadnego z bohaterów – ani Szostakiewicza, ani Eliasberga, ani nawet małej Soni. Ze wszystkich najlepiej wypadła Nina Bronnikowa, która była jednak postacią pojawiającą się na marginesie. Wydaje mi się, że autorka wprowadziła za dużo postaci i nie dała rady poświęcić każdej z nich odpowiedniej uwagi.
Brakowało mi też obrazu samego miasta. Jasne, wspominane były bombardowania i problemy ze zdobyciem pożywienia, ale wszystko to jakieś mało przejmujące było…
Zawiedziona jestem Dyrygentem. Nie poczułam ani mrozu zimy ’41, ani strachu o bohaterów, ani podekscytowania koncertem z oblężonego miasta. Przez całą lekturę tylko raz pomyślałam o przesłuchaniu symfonii leningradzkiej, ale był to tak nikły przebłysk, że do tej pory tego nie zrobiłam.
Cały czas mam ochotę na książkę, której akcja ma miejsce w oblężonym Leningradzie. Przychodzi mi do głowy tylko Jeździec miedziany, ale nie jestem pewna czy to jest to, czego szukam. Może Wy znacie coś godnego uwagi?


Sarah Quigley, Dyrygent, Wydawnictwo Marginesy, s. 379.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz