Niby
nie powalił mnie Człowiek nietoperz,
ale od razu zamówiłam sobie w bibliotece drugą część serii o Harry’m Hole i nie
mogłam się doczekać kiedy w końcu trafi w moje ręce. No i w końcu się
doczekałam.
Harry po wydarzeniach z Człowieka nietoperza ponownie rzucił się
w objęcia alkoholu. Ponieważ był dobrym śledczym dostał miejsce w biurze,
pracuje w regularnych godzinach, a po pracy wypija kilka(naście) piw. Wszyscy
znają jego problem, tym bardziej nie rozumie dlaczego to właśnie on zostaje wysłany
do Tajlandii, gdzie zamordowano norweskiego ambasadora. Ponieważ znaleziono go w
motelu-domu publicznym, Harry ma szybko rozwiązać sprawę, tak aby niewygodne
fakty nie przedostały się do mediów.
Hole szybko zaczyna odkrywać
następne niepożądane dla norweskiego rządu fakty czym wywołuje niezadowolenie swoich
przełożonych. Okazuje się bowiem, że nikomu nie zależy na rozwiązaniu tej
sprawy, a nieudolny i wiecznie pijany Harry miał być tylko przykrywką.
Policjant jednak nie odpuszcza i w tajemnicy przed swoimi zwierzchnikami razem
ze swoją tajlandzką koleżanką po fachu kontynuują śledztwo. Tragedia, która
wydarza się po drodze powoduje, że policjanci są jeszcze bardziej
zdeterminowani.
Ciężko było domyślić się kto jest winny,
ponieważ Harry wszystkie fakty łączy w głowie, nikomu o nich nie mówiąc. Obstawiałam
wszystkich po kolei (między innymi prawdziwego mordercę), ale z tak ograniczoną
widzą i niewielkim materiałem do kojarzenia nie mogłam wytypować jednej osoby.
Ostatecznie okazało się, że była to
osoba nam znana, a motyw nie był zbyt wyszukany.
Schemat Karaluchów
jest identyczny do tego zastosowanego w Człowieku
nietoperzu. Policjanci badają wszystkie ślady, kręcą się w kółko i nagle
Harry doznaje olśnienia, wszystko mu się układa i sam domyśla się kto jest
zabójcą. Tak samo jak w pierwszej części cyklu, osoba, która zabiła pojawia się
na kartach opowieści dość szybko, a po drodze ginie ktoś inny związany ze
sprawą. Podobna wydała mi się nawet scena pościgu za zabójcą.
Ostatecznie, tak samo jak Człowiek nietoperz, Karaluchy trzymały mnie na tyle w napięciu, że nie mogłam odłożyć książki
bo chciałam wiedzieć co dalej. I mimo, że rozwiązanie sprawy znowu trochę mnie
rozczarowało, to Karaluchy podobały
mi się już trochę bardziej. Tym razem odczekam trochę zanim stanę w kolejce po
kolejną część serii.
Jo Nesbø Karaluchy,
Wydawnictwo Dolnośląskie, s.319
Hm... ciekawią mnie książki Nesbo, a jeszcze żadnej nie miałam okazji czytać. Trochę jestem zdziwiona tym schematyzmem, który się pojawia w obu książkach, ale uznajmy, że są to pierwsze powieści - może z czasem jest lepiej? W końcu Nesbo ma "rzeszę wyznawców", nie na darmo go kochają ;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie dlatego, że tyle czytelników kocha Nesbo spodziewałam się czegoś naprawdę super i jestem jeszcze bardziej zawiedziona. Ale słyszałam wiele razy, że pierwsze części są najsłabsze, a im dalej tym lepiej, więc jest nadzieja :)
UsuńWidzę, że naprawdę w większości kryminałów jest ten sam schemat. Nie tylko Nesbo. Smutne to trochę.
OdpowiedzUsuńMuszę w końcu sięgnąć po twórczość Nesbo, bo wydaje się intrygująca, a i zbiera niezłe opinie.
OdpowiedzUsuń